Konkurencyjność rynku ebooków w Polsce – szanse i zagrożenia wg Dyrektora Woblink

karpowicz_PORTAL-600x216-e1372024727569Druga część wywiadu z Dyrektorem Woblink.com Mateuszem Tobiczykiem  na temat obecnej sytuacji na rynku  ebooków w Polsce.

Łukasz Sporyszkiewicz, Bez druku (BD): Jak ocenia Pan rynek ebooków w Polsce. Ostatni rok przyniósł sporo zmian. Księgarnie zyskały silnych właścicieli: Nexto zostało kupione przez Ruch SA, Virtualo w większości należy do grupy Empik. Czy nadszedł czas dalszych konsolidacji?

Mateusz Tobiczyk, Dyrektor Woblinka (MT): Jesteśmy bardzo zadowoleni z procesów zachodzących na stale rosnącym rynku ebooków. Patrząc na poprzedni sezon, nasza sprzedaż wzrosła o kilkaset procent. Mimo wejścia na rynek kilku silnych podmiotów, nie uległ on znaczącej konsolidacji. Wprost przeciwnie: zauważam coraz większe jego rozdrobnienie. Oczywiście jest kilku liderów, którzy zajmują lwią część rynku. Obok nich istnieją małe księgarnie lub wydawnictwa oferujące książki w formie cyfrowej. Poza tym powstają podmioty, które skupiają się jedynie na dystrybucji tytułów, samemu nie zajmując się przygotowaniem wersji elektronicznych.

W szerszej perspektywie myślę, że rynek zacznie się konsolidować i pozostaną na nim trzy, cztery duże podmioty. Jednak nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy nastąpi przełamanie. Obecnie w ten biznes zaczęły wchodzić firmy, które dotychczas zajmowały się dystrybucją cyfrową innego asortymentu: gier czy innych programów komputerowych cdp.pl (dawniej CD Project) oraz konkurencyjne Muve.pl (firmy Cenega), więc aktualnie rozdrobnienie rynku trwa nadal.

BD: Jak Pan myśli, czy polski rynek ebooków obawia się wejścia Amazon?  Już same plotki o wejściu amerykańskiego giganta nad Wisłę spowodowały duże zmiany…

MT: Sytuacja jest  lepsza niż rok temu, co nie znaczy, że faktyczne wejście firmy Bezosa do Polski nie spowoduje kolejnych zmian na rynku ebooków. Podejrzewam, że liderzy skonsolidują swoje grupy klienckie i przywiążą do marki. Wydaje mi się, że Woblink podczas ostatniego roku działalności wykształcił sobie obok zwykłych klientów, także dużą grupę fanów, którzy czują się związani z naszą księgarnią, śledzą jej rozwój. Jeśli komentują czy krytykują rozwiązania stosowane w Woblinku, robią to z sympatii i troski. To dla nas bardzo ważne, że udało się stworzyć wokół naszej księgarni społeczność czytelników.

BD: Porównując ceny książek papierowych z elektronicznymi, te drugie są często nawet połowę tańsze, mimo wyższego 23% VATu. Poza tym, dochodzą jeszcze mordercze promocje, które potrafią obniżyć dodatkowo koszty zakupu o kolejne złotówki. Z przeprowadzonych badań wynika, że czytelnicy są w stanie płacić za pojedynczego ebooka cenę oscylującą w granicach 10 – 15 zł. Pytanie: czy na ebookach da się zarabiać?

MT: Obecnie księgarnie z książkami elektronicznymi bardzo ze sobą konkurują. Praktycznie między graczami toczy się nieustanna wojna cenowa. Żadnemu z podmiotów nie opłaca się utrzymywanie tak niskich cen. Jednak jesteśmy do tego zmuszani: z jednej strony przez oczekiwanie rynku wywierającego ogromną presję na księgarnie, by utrzymywać niskie ceny, z drugiej strony chęć księgarni, by budować swoją pozycję rynkową przez dynamiczny wzrost sprzedaży i agresywną politykę cenową, premiuje niskie ceny. Oczywiście jest to wygodna sytuacja dla czytelników, bo zakup ebooka nie drenuje kieszeni nabywcy. Obecnego stanu sprzedawcy treści nie będą mogli utrzymywać w nieskończoność, bo nie jest tak, że produkcja i dystrybucja ebooków jest zupełnie bezkosztowa. Poza wspomnianym VATem, istnieją koszty związane z utrzymywaniem infrastruktury serwerowej, przetwarzaniem danych, kosztami konwersji czy zakupem licencji. Są  one stałe i trudno je w jakikolwiek sposób zredukować. Nie znaczy to, że na ebookach nie da się zarabiać, ale uważam, że na rynku nie ma miejsca dla tylu podmiotów, które obecnie próbują to robić i przy takiej ich liczbie, zarabianie na tym biznesie będzie niezwykle trudne.

BD: Patrząc przykładowo na niedawną promocję w Woblinku książek Normana Daviesa, czytelnik może zakupić kilka tytułów autora za ułamek ceny wersji papierowej książki. W wersji elektronicznej otrzymuje tę samą treść jedynie w innym formacie. Jeśli komuś format mobi czy ePub nie przeszkadza, to wybór jest jasny…

MT: Uważam, że obecnie czytelnik ebooków naprawdę nie ma na co narzekać. Księgarnie codziennie atakują klientów promocjami. Wiadomo, że ceny nie mogą być obniżane w nieskończoność, jednak wydaje mi się, że już teraz ceny ebooków są konkurencyjne i zachęcające czytelników do zakupów treści w tej właśnie postaci.

BD: Pewnie kolejnym argumentem za utrzymywaniem niskich cen jest piractwo…

MT: Faktycznie, ludzie chcący korzystać z nowych nośników treści w większości uważają je za darmowe i niejako kupione w pakiecie z najtańszym tabletem w cenie niewiele przekraczającej 200 zł. To błędne myślenie: niskie ceny ebooków pełnią także funkcję edukacyjną. Klient kupując książkę za te 10-15 zł ma gwarancję tej samej treści, co w wersji papierowej.

Robiliśmy mini sondaż wśród pracowników oraz ich znajomych i wyszło nam, że na jedną legalnie zakupioną licencję, przypada aż dziesięć nielegalnych kopii.

Polski rynek publikacji wyróżnia się na tle bardziej rozwiniętych w tym segmencie krajów. O ile u nas klient może poszukiwać treści u wielu podmiotów, o tyle na Zachodzie rozwinięte są całe ekosystemy, do których czytelnik przynależy poprzez zakup czytnika. Tak jest w przypadku Amazon Kindle, Nooka, Kobo czy iBooks. Kupując np. Nooka, klient decyduje się niejako korzystać z jego ekosystemu i kupuje wszystkie ebooki właśnie w ich księgarni. Podobną analogię mamy z iPhone i Appstore. W takim przypadku obecność zabezpieczeń czy ich brak traci na znaczeniu.

Polska jest otwartym rynkiem. Czytelnik może bez ograniczeń „skakać” między księgarniami. Dominacja u nas formatu mobi i otwartej formy sprzedaży to fenomen na skalę światową.

BD: Jak wyobraża sobie Pan przyszłość ebooków w Polsce? Czy zacznie pojawiać się więcej multibooków z treściami multimedialnymi czy ewolucja pójdzie w innym kierunku?

MT: Woblink próbował wydawać już książki z treściami multimedialnymi. Była to dwa tytuły beletrystyczne „Samsarsa” Tomasza Michniewicza z katalogu „Wydawnictwa Otwartego” oraz książka Normana Daviesa „Orzeł Biały, Czerwona Gwiazda” Znaku.  Poza tym wydaliśmy w tej formie klika poradników językowych.

Wszystkie tytuły się świetnie sprzedały, ale rynek nie rozwija się w tym kierunku. Na razie te projekty odłożyliśmy, ale liczymy, że do nich powrócimy. Woblink był pierwszym podmiotem, który takie treści zaoferował i mamy zamiar w przyszłości korzystać z tych doświadczeń i format multibooka wykorzystać do bardziej skomplikowanych layoutów, gdzie już sam ePub czy mobi nie wystarcza.  Ten format zarówno w Polsce jak i za granicą jest niszowy i raczej nie należy się spodziewać, że w najbliższych latach zdominuje rynek w Polsce czy za granicą.

BD: Nawiązując do debaty, którą niedawno zorganizowało Legimi, Pana zdaniem: tablet czy czytnik?

Konsekwentnie od dłuższego czasu opowiadam się po stronie tabletu. Jest to urządzenie wielofunkcyjne, które ma większą szansę na popularyzację niż e-inkowe czytniki. Na Zachodzie właśnie tablety mają duży wzrost sprzedaży. W Polsce jest jednak inaczej. Ostatnio do łask wróciły klasyczne czytniki. Woblink nie bagatelizuje klientów używających tego typu urządzeń. Tym bardziej, że są to klienci czytający zdecydowanie więcej. Nie ma w tym nic dziwnego. Readery są dedykowane wyłącznie do czytania i taki jest cel zakupu. Tablet może być przeznaczony także do innych zadań. Ebooki są tylko jedną z opcji. Jeśli urządzenia e-inkowe nie przejdą ciekawej ewolucji, to myślę, że zostaną przez tablety zmarginalizowane, ale nie stanie się to zapewne szybko.

Mimo wszystko, ja opowiadam się za tabletem. Wiadomo, że ekran LCD bardziej męczy wzrok niż e-ink, ale nasza cywilizacja przyzwyczajona jest do tego typu urządzeń. Praktycznie każdy człowiek w ciągu tygodnia spotyka się z kilkoma, kilkunastoma ekranami poczynając od smartfonu, na telewizorze, komputerze, czy świecących reklamach kończąc. Ekran tabletu nie jest więc przeszkodą nie do pokonania.

Lektura na iPadzie jest inna niż na Kindle: sesje czytelnicze są krótsze lecz częstsze, niejako przy okazji. Moim zdaniem, zmiana nawyków czytelniczych to tylko kwestia czasu. Oczywiście próbowałem czytać na urządzeniu z e-inkiem, jednak mój tryb życia i pracy zdecydowanie wskazuje na tablet.

 BD: Dziękuję bardzo za rozmowę.

Zapraszam do lektury pierwszej części wywiadu oraz tekstu opisującego historię i działalność Woblinku.

.