Zgodnie z zapowiedziami, 20 marca wystartowała usługa Legimi „Czytaj bez limitu” na urządzenia pracujące pod kontrolą systemu Android. Koszt miesięcznego korzystania z usługi jest taki sam jak na produkty Apple: 9,90 zł cena abonamentu na komórkę. Natomiast pakiet tablet + smartfon wynosi nadal 19,90 zł. Wykupując droższą opcję możemy korzystać na jednej słuchawce oraz tablecie, bez względu na to, które z urządzeń jest z iOS, a które posiada Android.
Dzień przed premierą Legimi podsumowało pierwszy kwartał oferowania usługi „Czytaj bez limitu”. Księgarnia w swoim raporcie niczym Steve Jobs podczas prezentacji kolejnych wersji iPhone’a zasypuje nas liczbami: pobranych książek (10 tysięcy), ilością minut spędzonych przeciętnie dziennie nad lekturą (10,5 minuty), a także godziną, kiedy najczęściej czytelnicy pochłaniają książki bez limitu (po godzinie 23 oraz w godzinach porannych). Legimi w komunikacie prasowym przedstawiło też charakterystyczne bestsellery pierwszego kwartału: biografia zmarłego szefa Apple, a także historia życia Micka Jaggera, Andrzeja Iwana oraz Heleny Rubinstein.
Ilość oferowanych w usłudze dwóch tysięcy pozycji robi wrażenie. Nie wiem jednak co myśleć o ilości 10 tysięcy abonentów usługi. Legimi nie podało, czy to osoby, które opłaciły miesięczny abonament, czy także testujący usługę gratisowo przez tydzień lub dwa. „Czytaj bez limitu” jest na tyle innowacyjne, że nie można go niczym zestawić do porównania. Jedyną konkurencję w tym segmencie stanowi księgarnia ibuk.pl prowadzona przez PWN, która za stałą semestralną opłatą umożliwia wypożyczenie podręczników na tablety. Jest to jednak usługa podobna technicznie, treści kierowane są do różnych odbiorców.
Legimi w swoim raporcie zamieściło informację o średniej katalogowej cenie ebooka pobieranego w ramach usługi abonamentowej. Wynosi ona 25 zł. Nie dziwi mnie to. Jako czytelnik ebooków głównie na klasycznym czytniku Kindle, podczas testowania usługi wybierałem tytuły których cena przekraczała 20 zł. Gdy cena książki wynosiła mniej niż abonament miesięczny pakietu tablet + smartfon, to wolałem ją po prostu kupić i nie mieć nad sobą ostrza upływającego abonamentu. Wydaje mi się, że tak wyglądać będzie korzystanie z tego kanału dystrybucji treści, podobnie zresztą jak w innych przypadkach gdzie abonent/subskrybent płaci za dostęp do treści.
Wróćmy na chwilę jednak do czterech bestsellerów pierwszego kwartału „Czytaj bez limitu” oferowane w normalnej dystrybucji księgarni Legimi: Walter Isaacson „Steve Jobs”, cena w księgarni 45,01 zł, Christopher Andersen „Mick. Szalone życie i geniusz Jaggera” (29,90 zł), Andrzej Iwan „Spalony” (22,90 zł), Michele Fitoussi „Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno” (35,99 zł).
Ceny powyższych ebooków w księgarniach przewyższają wielokrotnie, może poza „Spalonym”, miesięczny dostęp do „Czytaj bez limitu”. Dlatego czytanie jedynie drogich książek jest za pomocą abonamentu Legimi opłacalne.
Podobny model biznesowy prezentują muzyczne serwisy streamingowe. Jeśli chcę posłuchać nowych płyt, wezmę na miesiąc Spotify, WiMP czy Deezer. Nie jest jednoznaczne, że będę stałą opłatą co miesiąc zasilał konto usługodawcy. Przykład z moich testów Legimi. Miałem ochotę przeczytać „Noc żywych Żydów” Igora Ostachowicza. Według porównywarki cen ebooków najtaniej kosztuje 24,14 zł w Gandalfie. W takim wypadku wybrałem Legimi. Niestety, przy płatności przez PayPal, najwygodniejszej formie zapłaty, księgarnia nie oferuje żadnych promocyjnych stawek przy opłaceniu usługi na dłuższy okres niż miesiąc. Czytelnik nie jest nagradzany za to, że stale abonuje „Czytaj bez limitu”. Rabat może otrzymać jedyne wtedy, gdy zapłaci za dłuższy okres dostępu do usługi „z góry”. Kto w takim przypadku zyskuje abonent, czy księgarnia pozostaje sprawą dyskusyjną.
Zestawiając Legimi ze wspomnianymi już serwisami streamingującymi muzykę, obawiam się czy taki model czytelnictwa ebooków nie spowoduje psucia słabego już rynku księgarskiego. Księgarnia nigdzie w swoim raporcie nie wspomina w jaki sposób dzieli się z wydawnictwami wpływami z abonamentu oraz jakie sumy przelała na ich konta przez kwartał. Wracając do analogii z rynkiem muzycznym, na którym żaden z powyższych serwisów nie przynosi zysków, obawiam się że może nie być to przedsięwzięcie dochodowe, szczególnie dla wydawców.
Legimi podaje, że czytelnicy korzystający z usługi spędzali nad lekturą średnio 10,5 minuty dziennie. Moim zdaniem nie jest to dużo. Trzeba jednak zwrócić tutaj uwagę na specyfikę tabletów. W „Gazecie Wyborczej” przeczytałem ciekawy tekst Miłady Jędrysik „Jak e-czytać i nie zgłupieć” (Gazeta Wyborcza 13 marca 2013) dotyczący ebooków. Autorka rozróżnia tam oczywiście czytanie tradycyjne i w formie elektronicznej. „Dojeżdżam do pracy pociągiem i w drogę zabieram książkę – na papierze albo na Kindle’u – ale nie tablet. Dobrze wiem, że zamiast czytać na nim książkę, siedziałabym na Facebooku”, pisze autorka tekstu. Co ciekawe, ebooki czytane na czytnikach z e-inkiem stawia obok tradycyjnej książki, w opozycji do tabletowych książek multimedialnych. Zgadzam się z tym podziałem, bo lektura na tych urządzeniach to zupełnie inne doświadczenia. O ile Kindle pozwala, ba zachęca, by zatopić się w lekturze, o tyle iPad na którym testowałem „Czytaj bez limitu” wprost przeciwnie. Cały czas proponuje kusi konkurencyjnymi rozwiązaniami odciągającymi od lektury bombardując nas graficznie lub dźwiękowo komunikatami: nowa poczta, kalendarz, aktualizacja gry dziecka, wiadomość z iMessages czy nowy post nieszczęsnego Facebooka. To wszystko naprawdę pozwala naczytanie niewiele dłuższe niż te średnie 10 minut podane przez Legimi. Większość osób nie ma czasu by wyłączać powiadomienia i spokojnie zabrać się do lektury. Szybki dostęp do treści daje tylko typowy czytnik.
Na podstawie statystyk użytkownika dostępnych na koncie księgarni obliczyłem, że korzystałem z Legimi średnio 21 minut dziennie. Było to spowodowane kończącym się abonamentem. Nie chcąc płacić za kolejny miesiąc musiałem zmieścić się w wykupionym czasie. Gdybym tego nie zrobił, wypożyczenie „Nocy żywych Żydów” stałoby się nieopłacalne (całkowity koszt dwumiesięcznej subskrypcji usługi 2 x 19,90 zł), podobnie jak zakup książki w Gandalfie dla jednego rozdziału po miesięcznym wypożyczeniu z Legimi (19,90zł + 24,14zł). Świadomość że muszę zdążyć z lekturą przed końcem opłaconego miesiąca i wymuszony przez to pośpiech, nie wpływa pozytywnie na komfort czytania.
Android jest liderem na rynku systemów mobilnych. Legimi zakłada, że liczba wykupionych subskrypcji będzie szybciej wzrastać niż dotychczas. Życzę im tego z całego serca, pragnę jednak przypomnieć, że użytkownicy systemu Google mniej wydają na aplikacje niż ich koledzy ze sprzętem Apple. Widzę to z resztą po sobie, że iPad o wiele bardziej drenuje kieszeń niż Samsung Galaxy SIII.
Niedługo powinniśmy przeczytać o kolejnych wieściach z Legimi. Prace nad aplikacją dla Windows 8 i Windows Phone są już na ukończeniu.