De Revolutionibus – czytelnicza „grota solna” dla e-czytelników

pobraneOdkąd na rynku pojawiły się książki w formacie elektronicznym rozgorzał spór między miłośnikami literatury o formaty godne słowa pisanego. Główna linia konfliktu oparła się głównie o to, czy czytnik (tablet) zasługuje na to, by być „nośnikiem” dla literatury, czy powinna być zastrzeżona wyłącznie dla papieru. Dla papierowych ortodoksów równie ważne jak treść są, legendarne już, wrażenia węchowo-słuchowe („muszę czuć zapach papieru i słyszeć szelest kartek”).

Pragnę podzielić się tutaj osobistymi doświadczeniami i nawykami. Lubię czytać poza domem: w podróży, kawiarniach, a nawet w przychodniach lekarskich (byleby pracownicy i współpacjenci w niedoli nie ingerowali za bardzo w moją interakcję ze słowem pisanym, przepraszam wyświetlanym). Są to miejsca, które pozwalają poświęcić całą moją uwagę na literaturze. W domu czai się zbyt wiele rzeczy walczących o moją uwagę: komputer, telewizor ect. Kawiarnia pozwala zaoszczędzić czas i skupić się wyłącznie na książce. Trawersując słynne przysłowie amerykańskie: time is a limit 😉

Od kilkunastu lat mieszkam w Krakowie, można by rzec, mieście kawiarni. Niestety, nie mogłem tutaj znaleźć miejsca, które spełniłoby moje oczekiwania odnośnie zagłębiania się w lekturę, w przyjemnym otoczeniu, przy smacznej kawie. Wcześniej robiłem tour po tzw. sieciówkach: Coffee Heaven z ulubionymi fotelami (nigdzie nie zapada się człowiek tak dobrze jak tam). W tego typu miejscach więcej czasu spędzałem na wysłuchiwaniu dyskusji między przedstawicielami handlowymi, omawiającymi efektywność swojej pracy, a agentami ubezpieczeniowymi sprzedającymi polisy na życie. Nie były to warunki idealne, wręcz nie można się było obejść bez słuchawek i kojącej muzyki z playera lub smartfona pozwalającej wyalienować się od szarej rzeczywistości

Później trafiłem do Gazety Cafe na ul. Brackiej 14. Lokalu prowadzonego przez (lub pod patronatem) Agory. Miejsce przecudowne, z pełnym asortymentem wydawniczym koncernu i promocjami Kulturalnego Sklepu. Kawa tańsza niż w sieciówce, ale mocniejsza i smaczniejsza. Nie przychodziło tam wielu biznesmenów. Za to masowo przesiadywali studenci i turyści (nieograniczone darmowe wi-fi). Mimo wszystko mogłem Gazetę Cafe nazwać swoim miejscem. Niestety, z przyczyn nieznanych, nagle kawiarnię zlikwidowano na początku 2013 roku. Po wakacjach w tym samym miejscu powstało nowe miejsce „De Revolutionibus Book &Cafe”. Nową kawiarnię stworzono pod patronatem Centrum Fundacji Kopernika, a dyrektorem artystycznym został ks. prof. Michała Heller. Zapraszam do artykułu poświęconego programowi i idei księgarnio-kawiarni. Ja skupię się nad cechami, które sprawiają, że czuję się tutaj jak u 2013-10-16 10.20.47siebie.

Nie wiem, ile jest osób podobnych do mnie, które czują potrzebę łączenia atmosfery sacrum czytelni w bibliotece z profanum kawy czy herbaty w kawiarni. Czytelnie biblioteczne już zawsze kojarzyć mi się będą z paraliżującą ciszą i napomnieniami bibliotecznej Dominy. Marzyłem o miejscu, które składałoby się z dwóch pomieszczeń: czytelni książki i prasy, w którym panowałaby cisza oraz klasycznej, towarzyskiej kawiarni.

Pomysł nigdy nie został zrealizowany. Jego ucieleśnienie znalazłem dopiero w „De Revolutionibus”. To idealne miejsce do lektury przy kawie czy pracy na komputerze, czy tablecie. Właśnie tam stworzono dwie strefy: Sacrum i Profanum, przeznaczone do nabożnej pracy i życia towarzyskiego. Czasami, w godzinach szczytu, możemy spotkać się z łamaniem tego podziału (czytaj gaduły w strefie Sacrum), ale na szczęście są to nieliczne wyjątki.

Osoby, dla których zapach papieru jest ważny, tutaj odnajdą to, czego nigdy nie da Kindle, czy inny czytnik. Czytając 2013-10-16 10.20.48 HDRebook wśród wyeksponowanych książek, nabierając pełną piersią powietrza nasyconego świeżo zadrukowanym papierem, czuję się jak w literackiej „grocie solnej”. Panuje tutaj atmosfera nabożnego skupienia nad lekturą. Całości dopełnia spokojna muzyka fortepianowa lub operowa, która nie przeszkadza w pochłanianiu książki. Podczas pierwszego pobytu w „De Revolutionibus” próbowałem czytać prasę. Zapach druku ciągnął mnie jednak w kierunku książki i zwykle temu poświęcam tutaj swój czas.

Czytam głównie na Kindle. Jednak, gdy jakaś okładka zacznie przyciągać mój wzrok, mogę sięgnąć także po nią. Byłbym hipokrytą, gdybym się do tego nie przyznał. Obecnie równolegle z ebookiem, czytam także książkę pożyczoną z półki „De Revolutionibus”, której kolejne fragmenty pochłaniam podczas wizyt na Brackiej.

Oczywiście podczas pierwszej wizyty moje pytanie dotyczyło obecności wi-fi, by móc tam od czasu do czasu popełnić także tekścik na Bez Druku. Wtedy nie było jeszcze możliwości korzystania z tego udogodnienia. Teraz już jest, ale nie wiem czy nie lepiej byłoby spędzać tutaj czas wyłącznie z książką czy ebookiem off-line.

Proszę nie oskarżać mnie o umieszczenie tekstu sponsorowanego. Powstał on wyłącznie z potrzeby serca, bo dobre warto chwalić. Nawet bezinteresownie.

PS. A Wy też macie swoje ulubione miejsca do czytania? Zachęcam do podzielenia się i ich opisu.