Charakterystyczną cechą polskiego rynku ebooków jest brak dominacji jakiegokolwiek ekosystemu, z jakim mamy do czynienia na rynkach, gdzie obecny jest Amazon. Tam, zakup czytnika skorelowany jest z wyborem miejsca zakupu ebooków (masz Kindle – kupujesz w Kindle Store). Polski e-czytelnik nie jest skazany na jedną e-Księgarnię. Ten sam tytuł może nabyć często w kilkunastu miejscach. Wydawcy „trzymający” swoje treści „na wyłączność” (Znak w Woblinku czy WAM w e-księgarni swojego wydawnictwa) są w zdecydowanej mniejszości. Dzięki takiemu modelowi między wydawcami i księgarniami powstała prawdziwa konkurencja, która stworzyła narzędzia by ofertę poszczególnych e-księgarń i wydawnictw porównać. Tak zaistniały na ebookowym rynku porównywarki cen ebooków.
Obecnie na rynku mamy trzy serwisy oferujące porównywanie cen ebooków. Jedna z nich pozwala zapanować na tym, co już mamy w biblioteczce, czego szukamy, a nawet jaką lekturę mamy za sobą. Piszę oczywiście o Upolujebooka.pl, który mimo wielu zalet ma jedną wadę: brak wersji mobilnej serwisu. Porównywarka na smartfonie o przekątnej 4,7” jest nieczytelna i praktycznie nieużywalna zarówno w poziomie jak i pionie.
Już ze trzy lata temu twórca wspominał o stworzeniu aplikacji mobilnej. To świetny pomysł, ale jak przekonały mnie własne „doświadczenia biznesowe” wcale nie jest łatwo (i tanio) stworzyć oraz aktualizować na bieżąco aplikację co najmniej na dwa najpopularniejsze systemy mobilne. Łatwiej byłoby stworzyć stronę m.upolujebooka.pl z dostawaniem jej do potrzeb ekranów mniejszych od notebooka czy komputera stacjonarnego.
Zarówno ebooki.swiatczytnikow.pl, jak i najmłodszy gracz na rynku, bookto.pl na smartfonie jest o wiele bardziej funkcjonalny.
Rozumiem, że twórcom nie najlepiej współpracuje się z niektórymi wydawnictwami. Aspirując do miejsca, w którym czytelnik ebookowy zarządza swoim zbiorem, powinienem móc zebrać wszystkie kupione ebooki, a nie tylko te współpracujące z Upolujebooka. Przykładem takiego wydawnictwa może być jezuickie WAM, które naprawdę ma w swojej ofercie ciekawe tytuły m.in. autorstwa ks. Jana Kaczkowskiego, ks. Adama Bonieckiego czy ks. bp. Grzegorza Rysia. Rozumiem, że twórcom szkoda czasu na dodawanie nowych pozycji, które nie przynoszą wymiernego zysku, a pewnie i ręczne wklepywanie kolejnych tytułów do bazy nie jest zajęciem pasjonującym. Można spróbować w takim przypadku wykorzystać siłę społeczności skupionej wokół strony. Skoro UE.pl ma, troszkę podupadły (ach gdzie te czasy konkursu z iPadem w roli głównej wygranej i bonami na ebooki dla najaktywniejszych) program lojalnościowy, to może warto byłoby go wykorzystać w inny sposób, tzn. zaprosić użytkowników, aby samodzielnie dodawali brakujące pozycje. Wzorem mógłby być tutaj portal czytelniczy Goodreads Amazonu, gdzie czytelnicy mogą samodzielnie dodawać brakujące tytuły. Dodanie takich danych byłoby nagradzane punktami w programie lojalnościowym, a kolekcjonerzy tacy jak ja, nie musieliby robić na marginesie notatek o zakupionych ebookach, których próżno szukać w bazie Upolujebooka.
Sam za pośrednictwem tego wpisu zgłaszam się do twórców na ochotnika, by takie rozwiązanie przetestować.
Oczywiście opisana baza i uzupełnianie jej wpisów musiałoby być weryfikowane i oznaczone, że dany tytuł nie jest brany pod uwagę przy porównywaniu cen itp., no ale to już szczegóły.
Co ciekawe, braki w ofercie „cenowarek” nie dotyczą tylko wydawnictw sprzedających własną ofertę wyłącznie przez swoją e-Księgarnię, ale także niektórych tytułów będących w ofercie takich tuzów jak Virtualo (i praktycznie całą grupę Foksal). Przykładem mogą być tutaj ebooki wydane w ramach Biblioteki Tygodnika Powszechnego. Dobre kilka miesięcy musiałem czekać na cyfrową wersję eseju ks. Hryniewicza „Blask miłosierdzia”, a jeszcze dłużej na jej debiut w porównywarkach.
Podobnie ma się sytuacja z niektórymi pozycjami, które od dłuższego czasu są już w formacie ebooka, ale nie można ich znaleźć w żadnej z obecnych na rynku porównywarek . Mam na myśli chociażby trylogię „Kanon” wydaną z okazji 70-lecia Tygodnia Powszechnego. O ile pierwsza część widoczna jest we wszystkich wyszukiwarkach, to dwie kolejne już niestety nie. Na marginesie tylko wspomnę, że „Kanon Tygodnika Powszechnego” nie jest periodykiem, lecz raczej antologią tekstów. Dopiero w drugim rzucie promocyjnym, czyli pojawieniu się „Kanonu” w Woblinku zaistniał on także w porównywarkach, choć nie wszystkich. Co ciekawe trylogia TP wg. cenowarki Świata Czytników dostępna jest jedynie w Woblinku…