Wnioski z tegorocznych Targów (zapraszam do subiektywnej relacji) są dla mnie przygnębiające. Ebooki nadal nie są poważnie brane pod uwagę przez wydawców. Poza chlubnym przypadkiem Agory i Publio, wydawnictwa nie kwapią się do promocji tego formatu. Nasunęło mi to na myśl kilka refleksji.
Obecny odwrót od ebooków świadczy to o tym, że ten segment rynku książkowego nadal nie jest rentowny. Wydawcy wydając ebooki chcą jedynie pokazać, że potrafią. Ewentualnie byśmy my, e-czytelnicy nie poszli po treści do Gryzonia. Książka Tokarczuk „Księgi Jakubowe”, mająca premierę podczas Targów, w analogu ma prawie 1000 stron. Od razu pojawiła się na rynku w formie elektronicznej. Trudno jej jednak było szukać na stoisku Wydawnictwa Literackiego. Tom „Ksiąg..” wydany jest przepięknie. Na półce też prezentuje się atrakcyjnie. Cóż z tego, jeśli korzysta (znaczy czyta) się z niego niezbyt wygodnie. Czytnik w tym przypadku, podobnie jak to ma miejsce ze wszystkimi grubymi książkami, zyskuje na wygodzie.
Wydawnictwo sprzedając tego typu pozycje w multiformacie (papier+mobi) oraz prezentując tytuł na czytniku mogłoby skutecznie przekonać, że ebook=book. Próżno jednak było tego typu akcji szukać na Targach.
Jakie są tego powody? Podejrzewam, że wydawnictwa boją się swoistej kanibalizacji papieru przez ebook, z którego, patrząc na specyfikę rynku, zysk jest o wiele bardziej iluzoryczny. Brak DRM powoduje praktycznie pozbawienie kontroli nad kopiami eksiążki. Kolejny powód to trwająca od kilku lat wojna cenowa powodująca zbicie marż.
Nie chcąc się czepiać tylko Wydawnictwa Literackiego, zahaczę też o Znak, który chyba robi wszystko, by nie był kojarzony ze swą ebookową odnogą – Woblinkiem. Jak zwykle na Targach marki grupy kapitałowej ZNAK były na osobnych stoiskach: Znak, Wydawnictwo Otwarte oraz Woblink. Ten ostatni, zamiast promocji ebooków, promował…kawę. Czytelnicy mogli również kupić w promocyjnej cenie czytnik Kobo. Co z tego, jeśli stał on w bezpiecznej odległości od potencjalnych nabywców, bez egzemplarzy prezentujących możliwości e-reeadera i przy okazji promujących e-czytelnictwo.
Przykro mi to pisać, ale obawiam się, że rynek ebooków w Polsce powoli zostaje zamykany w niszy. Eczytelnictwo nie ma wsparcia promocyjnego (nie piszę tutaj o promocyjnych cenach ebooków). Robert Drózd, redaktor największego polskiego bloga poświęconego ebookom, mówi, że liczba czytelników Świata Czytników zatrzymała się na pewnym poziomie i już nie rośnie. Przypomnę, że jest to miejsce, od którego większość ebookowiczów zaczyna swą przygodę z książką elektroniczną.
Niedawno przeprowadzona została akcja promocji e-czytelnictwa przez serwis UpolujEbooka.pl Marcina Łukiańczyka (z pulą nagród wynoszącą wg. moich obliczeń ok pięciu tysięcy złotych). Nagrody zostały pokryte przez organizatora z własnej kieszeni. Mogę się założyć, że eKsięganie (powiązane z wydawnictwami) nie były zainteresowane sponsoringiem tego typu wydarzeń.
Z drugiej strony muszę przyznać, że nasza eczytelnicza nisza naprawdę może czuć się doceniona. To my jesteśmy beneficjentami nieustannej wojny cenowej. Widać, że wydawcy nas szanują. Szkoda tylko, że nie robią nic by było nas coraz więcej, a ebookowa nisza coraz większa.
W kwietniu tego roku w Katowicach były organizowane przez Uniwersytet Śląski targi eKsiążki – Post Book. Impreza nie spotkała się z dużym zainteresowaniem ze strony branży. Nie ma się co dziwić. Na razie miejsce księgarni ebookowych jest na analogowych Targach. Po to, by prezentować zalety ebooków, eczytelnictwa i esprzętu wśród miłośników literatury w tradycyjnej formie. Nie widziałem jeszcze, by ktokolwiek z wydawców starał się potencjalnym eczytelnikom uzasadnić inwestycję 400 zł w czytnik, które się zwróci dzięki niższym cenom książek w postaci ebooków.
Wspomniane „Księgi Jakubowe” na stronie Wydawnictwa Literackiego kosztują w papierze 59,42 zł. W ebooku 33,92 zł. Dokładając do tego promocje można śmiało napisać, że cena wersji elektronicznej stanowi połowę wersji papierowej.
Dokładając do tego, że czytać możemy niekoniecznie na sprzęcie do tego przeznaczonym, ale na wielofunkcyjnym tablecie czy smartfonie, które są niewiele droższe od czytnika, lektura eksiążek może być naprawdę przyjemna i niedroga.
Wiem, że trudno w realu promować coś, co fizycznie nie istnieje. Dla nas, przekonanych ebookowców, Targi Książki to była prawdziwa uczta, która odbywała się na stronach księgarni ebookowych. Ebookpoint, Publio, Woblink czy Virtualo naprawdę się postarały. Czytniki fanów ebooków mogły zostać obładowane podobnie jak torby czytelników wracających z Targów Książki ponurą ulicą Galicyjską.
Dlatego nie martwię się o nas, ale o przyszłość rynku, który już teraz nie robi nic, by przygotować się na walkę z hegemonią Amazona. Przypominam, że moloch Jeffa Bezosa sprzedaje obecnie więcej ebooków niż książek tradycyjnych. Mnie polski model rynku ebooków, bez monopoli, bardzo się podoba, choć wydaje się zbyt rozdrobniony, by stawić czoło Amazonowi. Patrząc na podejście wydawców do ebooków boję się, że po mitycznym otworzeniu sklepu Amazon.pl oddadzą rynek bez walki, wpychając nowych eczytelników w łapczywe ramiona ekosystemu amerykańskiego sklepu Kindle Store.
Zapraszam do komentarza Pauliny Poniewskiej z nowej porównywarki ebooków bookto.pl poświęconego książkom elektroniczny i ich obecności na Targach Książki