To była połowa lipca. Znając już datę drugiej części urlopu i mając niebezpodstawne nadzieje na to, że będzie to czas bez dostępu do internetu, socialmediów czy telefonów od kogokolwiek (Uzdrowisko Wieliczka, 135 m p.p.m. polecam wszystkim w celu skorzystania ze zdrowotnych inhalacji lub wykluczenia się cyfrowego), postanowiłem, jak co roku, skontaktować się z krakowskimi bibliotekami w celu nabycia kodów do usługi „Legimi dla bibliotek”. Wiem, że w wypożyczalniach miejskich, to nie jest prosta sprawa. Kodów jest kilka, najczęściej od pięciu do dziesięciu. Każda filia dysponuje taką ilością i rozdysponowuje te zapasy w ciągu kilku godzin pierwszego dnia miesiąca. Uzyskanie tam upragnionego kodu wymagałoby pobrania urlopu lub zaangażowania rodziny. Opcje niezbyt optymistycznie nastrajające.
Na szczęście istnieje druga możliwość: pobranie kodu z Biblioteki Wojewódzkiej przy ul. Rajskiej. Gdy poprzednio korzystałem z jej zapasów, otrzymałem elegancką wizytówkę z kodem oraz informacją, że kod mogę także uzyskać mailem. „Super”, pomyślałem, „w takim wypadku będę mógł załatwić wszystko w pięć minut, nie ruszając się od biurka”. Z takim zamiarem wystosowałem odpowiedni mail na Rajską i czekałem z niecierpliwością na rezerwację kodu.
Odpowiedź przyszła dosyć szybko. Niestety – odmowna. Okazało się, że dnia 1 sierpnia Rajska będzie zamknięta z powodu kanikuły. Czynne będzie jedynie Punkt Informacyjny (PI), gdzie można oddać wypożyczone książki oraz… pobrać kod „Legimi dla bibliotek!”. Poza tym, niby mimochodem, dodano informację, że PI będzie czynny od 10:00, godziny pokrywającej się z godziną rozpoczynającą wydawanie kodów Legimi na sierpień.
Nie było wyjścia: w pracy zgłosiłem, że przyjdę trochę później niż zwykle, gdyż „na mieście” mam do załatwienia życiową sprawę. Ebookowcy i książkożercy na pewno przyznają mi rację, że w tych słowach nie było ani krzty przesady. Na szczęści pracuję w okolicach Teatru „Bagatela”, więc odległość od Rajskiej jest niewielka.
W Bibliotece Wojewódzkiej znalazłem się dokładnie o godzinie 9:50. Byłem w kolejce czwarty. Punkt Informacyjny zaczynał pracę o dziesiątej. Żadna z osób stojących (w sensie ścisłym siedzących na ławeczce przed gabinetem), nie przyszła oddać książek. Wszyscy po kod Legimi! Jak pisałem byłem czwarty. Przede mną osoba nr 1 i nr 2 to Panie w wieku (przed) emerytalnym. Nr 3 to młody student. Następnie ja.
O godzinie 9:56 przechodząca pracownik Biblioteki poinformowała: „Kodów jeszcze nie ma”. To spowodowało w naszej czteroosobowej kolejce lekkie poruszenie i niepokój. Pani nr 1 ogłosiła, że „są przecież jeszcze cztery minuty. Na pewno o 10:00 kody się pojawią.” Wszyscy jak jeden mąż nawzajem się zapewnialiśmy, że tak właśnie będzie.
O godzinie 9:59 jako piąta dołączyła kolejna osoba, młoda kobieta w wieku okołostudenckim, która zapytała, do czego ta kolejka, bo ona po kod i to pierwszy raz i nie wie co i jak. Zaczęliśmy jej wyjaśniać, że książki, że za darmo, że Legimi aplikacja, ale lepiej czytnik PocketBoook. „Żaden czytnik” powiedziała stanowczo Pani nr 1, „Tylko smartfon. Nie dosyć, że poręczny, to jeszcze zdjęcia w kolorze wyświetla” – zachwalała. „A co ze wzrokiem?”, zapytał podnosząc głowę znad swojego Kindle Paperwhite III młody student – kolejkowicz nr 3. „Proszę Państwa, tylko Kindle”. „To Legimi dla bibliotek” już obsługuje czytnik Amazon???” – zapytałem zdziwiony. „Mam nadzieję, bo inaczej moja obecność tutaj nie ma sensu” – Odparł student i jednocześnie kolejkowicz nr 3.*
W wyniku dalszej dyskusji poinformowałem, że mnie udało się, dzięki zakupowi książki w Empiku, otrzymać miesięczny dostęp do konkurencyjnej usługi abonamentowej EmpikGO. Niestety, ten news nie wzbudził jakiegoś wielkiego zainteresowania. Chyba nawet został troszkę zlekceważony…
O godzinie 10:05 kolejna Informacja z PI: „Nadal czekamy”. W naszej kolejce liczącej już koło siedmiu osób większy niepokój. Mój także, bo o 10:10 planowałem zbliżać się do pracy, a tutaj nic…Pani z kolejki nr 1 na głos zastanawiała się jak dostać się do filii Biblioteki Kraków znajdującej się blisko jej miejsca zamieszkania, którą otwierają o godzinie 11:00. Ktoś poddał w wątpliwość , czy kodów starczy dla wszystkich. Mnie się udzieliła ta atmosfera, bo obawiałem się czy starczy dla mnie (oj, ja głupi przecież wiadomo, że kodów będzie więcej niż cztery). Ktoś z dalszych kolejkowiczów mówił, że w sumie jest przydzielanych po 80 kodów dla Punktu Informacyjnego i 80 dla rezerwacji internetowych. Ktoś inny stwierdził, że jeśli wszystkich kodów jest 80, wtedy wypadałoby jedynie po 40 na każdy kanał dystrybucyjny… Spekulacje z każdą minutą coraz bardziej się nasilały.
Pani studentka (kolejkowicz nr 5) zapytała do kiedy trzeba aktywować kod, by nie przepadł, czy koniecznie musi być aktywowany 1 sierpnia, czy może być później? Z pomocą ruszyła jej pani kolejkowiczka nr 1, która nie tylko objaśniła kiedy następuje data graniczna aktywacji kodu Legimi, ale zgłębiła temat i wytłumaczyła meandry korzystania z usługi: co robić, by nie stracić książek po wygaśnięciu abonamentu, jak mieć dostęp do książek, które z oferty Legimi zostały wycofane itp. Nie będę ukrywał: to jest taki poziom korzystania z „Legimi dla bibliotek”, że moje oczy chcą wyjść z orbit. Wykorzystałem już w sumie z 10 kodów „Legimi dla bibliotek”, ale takim harduserem jak Pani Emerytka (kolejkowa nr 1) nie jestem. Z tego co widziałem, to większość kolejkowiczów także, bo wszyscy słuchali Pani jak zahipnotyzowani.
To jest najpiękniejsza scena pierwszego dnia sierpnia: Pani na oko 70 lat ze znawstwem poucza ebookowego laika jak korzystać z Legimi. Czekałem dosłownie chwili, gdy młoda adeptka sięgnie po notatnik, by zapisać najważniejsze wskazówki doświadczonej ebookowiczki nr 1.
W międzyczasie pytałem moich współtowarzyszy, czy poza Legimi także kupują ebooki. „Coś tam raz w Publio” odpowiada Pani nr 1. Inni milczą. Ciekawe, bo chyba Znak (Woblink.com) jest największym wydawnictwem, które nie przystąpiło do abonamentu Legimi.
W międzyczasie sam zaniepokojony napisałem na fanpage Legimi na Facebooku, że brak kodów, co to będzie i dlaczego tak długo. Jak zwykle sprawnie Legimi opowiedziało, że wszystko jest pod kontrolą, kody wysłane o czasie itp., itd. To uspokoiło moich rozedrganych współkolejkowiczów.
O godzinie 10:15 otworzyły się drzwi PI: „Zapraszamy pierwszą osobę po kod Legimi” słychać ze środka. Weszła Pani nr 1, potem kolejne. Pani, która pobrała kod pierwsza, nie pożegnała się od razu, ale nadal objaśniała studentce nr 5 kolejne zawiłości systemu Legimi.
Przyszła moja kolej: „Poproszę nr karty, mail, podpis” słyszę głos pracowniczki Rajskiej. Po dokonaniu formalności opuszczam Punkt Informacji i widzę Panią nr 1, w wieku (przed) emerytalnym, kończącą wykład „Legimi dla opornych” w obecności Pani nr 2, która także postanowiła się przysłuchać. We trójkę opuszczamy gmach Rajskiej.
Spóźnienie w pracy 30 minut ponad to co planowałem. Telefon do Małżonki: „Kochanie! Mam kod. Nie musisz już iść do Biblioteki na osiedlu. Trochę dłużej to trwało niż planowałem. Przepraszam, ale z tego powodu będę musiał zostać dłużej w pracy…”
—
* – sprawdzałem, na Kindle kod z „Legimi dla bibliotek” niestety nadal nie działa….