Pierwszą część recenzji aplikacji „Wyborczej” na iPad skupiłem się na opisie jej funkcji, wyglądu itp. W drugiej części opisuję swoje wrażenia z miesięcznej, codziennej lektury dziennika Agory w iPadowej wersji.
Jak się czyta, czyli tzw. user experience
W ciągu miesiąca z prenumeratą „Wyborczej” na iPad przeżyłem sporo zwrotów akcji. Na początku czyli 24 stycznia, po rozpoczęciu prenumeraty, „Gazeta” z App Store nie nadawała się do użycia. Samoczynne crashe aplikacji były na porządku dziennym, podobnie jak znany kindlowcom, efekt „frozen screen” (przykładowy screen po prawej). Tapnięcie w którykolwiek z elementów „Wyborczej” na iPad pozostawiało urządzenie bez reakcji. Przycisk Home iPada (zamknięcie i ponowne uruchomienie) rozwiązywał problem.
Z każdą poprawką aplikacji w App Store było coraz lepiej. Po wprowadzeniu nowej oferty płatnego dostępu do treści, „Wyborcza” na iPad zyskała na stabilności.
Mam jednak kilka uwag, które nie dają mi spokoju i znacznie obniżają komfort czytania:
Uwagi techniczne
Jak już nieraz wspominałem czytam dziennik nietypowo, bo od końca: wiadomości lokalne, sport, gospodarka. Jeśli na niedawno zakończonych Igrzyskach w Soczi, Justyna Kowalczyk zdobyła złoto, przeczytałem tę informację w dziale Sport. Tego typu news jest ważny, więc umieszczono go także na jedynce. Po przeczytaniu artykułu w Sporcie aplikacja przerzuca mnie na jedynkę. Tak się dzieje także z innymi działami: artykuł z gospodarki, hop! skaczemy na dwójkę. Bardzo irytujące.
Brakuje mi również informacji o liczbie słów w artykule (podobnie jak w wersji na Kindle). O ile w przypadku czytnika nie wiemy nic na temat długości artykułu, to na iPadzie wyświetlane są: liczba stron oraz informacja, na której stronie obecnie się znajdujemy: np. 1/6. Co z tego, gdy czasem artykuł dochodzi do miejsca 6/6, a czasami tylko do 5/6? Troszkę konsekwencji proszę…
Teraz rzecz, która mnie najbardziej boli, bo powodem jest albo pośpiech, albo niechlujstwo. Rozumiem, że wydawanie dziennika ma swoje tempo, ale to nie powód, by wydawać rzeczy, które są praktycznie nieczytelne. Przejdźmy do konkretów:
– brak wytłuszczenia śródtytułów. To, co jest standardem w papierowym, webowym i kindlowym wydaniu, nie może być w wersji na iPad? Tekst jest jednym lejącym się strumieniem bez rozróżnienia na tekst i śródtytuły, które wyglądają w tym przypadku jak słowa wstawione bez najmniejszego sensu w środek tekstu. Co ciekawe, w osobnej aplikacji „Duży Format” na iPad wszystko jest dobrze zredagowane. Poniżej zamieszczam porównanie tekstu z papierowej wersji dziennika oraz z tabletu Apple.
– To samo tyczy się wywiadów. Pytania nie są pogrubione, a także nie są oddzielone interlinią. Przy pierwszym pytaniu i odpowiedzi oznaczeni są rozmówcy. Później możemy się tylko domyślać i szukać znaków zapytania. Jeszcze kilka dni temu pytania były wyróżnione nieśmiałymi myślnikami. Teraz wszystko pisane jest litym tekstem.
– Skład tekstu też często szwankuje. W dużym formacie, w felietonie Talki, 1/3 tekstu pisana była kursywą bez żadnego sensownego uzasadnienia. Przy cenie prenumeraty w App Store w granicach 38 zł (za samą „Wyborczą” na iPad), trzeba się starać bardziej. Zastanawiałem się nawet czy to nie wina ograniczeń formatu prasy w applowskim App Store. Jednak przykłady „Dużego Formatu” oraz „iMagazine” pokazują, że wina leży po stronie wydawcy.
„Wyborcza” na iPhone
Niejako przy okazji wypada też wspomnieć o „Wyborczej” na iPhone, którą otrzymujemy razem z wersją ipadową w ramach jednego konta. Funkcjonalność wersji telefonicznej jest taka sama jak w przypadku tabletowej. Jedyną różnicę stanowi brak możliwości pobrania dziennika w PDF. Mimo, że nie przepadam za smartfonową formą lektury, muszę przyznać, że na mojej „4″ wygląda to bardzo przyzwoicie i czytelnie. Większość funkcji, które widzimy na głównym ekranie iPada, w wersji na iPhone ukryta jest w menu bocznym (screen po prawej).
Poza wymienionymi wyżej zaletami i wadami „Wyborczej” na iPad, mam jeszcze dwa poważne zarzuty:
Pierwszy to oczywiście brak możliwości czytania w sepii. Prawdą jest, że nie widziałem jeszcze gazety z applowskiego Kiosku, która oferowałaby taką funkcję. Nie znaczy to jednak, że nie można się o to upomnieć w trosce o zdrowie i komfort czytelników.
Druga rzecz jest poważniejsza. Jestem wielkim zwolennikiem wszelkiego rodzaju chmur, cloudów, boxów czy drive’ów. Poważnym niedopatrzeniem jest brak możliwości synchronizacji schowka między urządzeniami w ramach jednego konta. Korzystając obecnie tekstowo z pakietu „Wyborcza Premium”, często na przystanku sięgam po dziennik na smartfonie. Dłuższe tytuły wrzucam do schowka, by móc do nich wrócić podczas wieczornej lektury. Później czeka mnie ręczne wyszukiwanie zachowanych artykułów na tablecie. Nie jest to ani wygodne ani praktyczne. Nie wiem czy to wina Agory, czy Apple, ale przez to Gazeta dużo traci na swojej funkcjonalności.
Podsumowanie
Gazeta Wyborcza na iPad to świetnie przygotowany produkt, z którego bardzo wygodnie się korzysta. Niestety, zawiera zbyt wiele błędów, by płacić wyłącznie za dostęp do dziennika Agory na iPad aż 7,99 euro.