Trafił w moje ręce czytnik firmy, która jest jednym z potentatów na polskim rynku e-readerów i poważnym konkurentem dominatora, czyli Kindle. Mam na myśli najnowszy produkt firmy Arta-Tech, czyli oparty na Androidzie inkBOOK Prime. Jeszcze niedawno sprzęt marki inkBOOK był jedynym sprzętem certyfikowanym do współpracy z wypożyczalnią Legimi. Po pojawieniu się czytników z rodziny Pocketbook wydaje się nadal jedynym wyborem dla czytelników, którzy pokuszą się o to, by mieć w jednym urządzeniu wszystko, co rynek daje, czyli zarówno Legimi, jak i Kindle, Nexto, Publio, Ebookpoint czy Woblink. Wypisałem chyba wszystkie eKsięgarnie posiadające własną aplikację służącą zarówno do zakupów ebooków, jak i ich czytaniu. Czy wygląda to tak różowo? Postaram się to zweryfikować w poniższym te(k)ście.
Po otwarciu koperty z czytnikiem poczułem się bardzo pozytywnie zaskoczony. Nie spodziewałem się tak atrakcyjnie i z humorem przygotowanego opakowania: opisana każda przegródka: tu instrukcja, tam kabel. Nawet po opakowaniu można stwierdzić, że producent dba o atrakcyjność sprzedawanego towaru, także od strony opakowania.
Opis ogólny
Na początku podam może kilka spraw technicznych zasięgniętych z samego urządzenia. Sięgając do zakładki „Informacje o inkBOOK” czytelnik może sprawdzić numer modelu, a także jaką wersję Androida posiada. Dla ciekawskich napiszę, że jest to wersja 4.4.2 (czyli KitKat).W tym miejscu można także sprawdzić czy są jakieś aktualizacje gotowe do pobrania…
InkBOOK mnie ujął swoim wyglądem. Jest poręczny, lekki i na pierwszy rzut oka wygląda jak ideał readera: na froncie pod ekranem ma umieszczony dotykowy przycisk Home, który pozwala przeskakiwać między otwartymi aplikacjami czytnika. Podczas ładowania świeci na czerwono (tryb ładowania) lub zielono (informacja o naładowaniu). Mając do czynienia ze sprzętem pracującym na Androidzie, jak i na iOS przyzwyczaiłem się, że Home służy także do wybudzania e-readera. Dopiero zajrzenie do instrukcji uświadomiło mi, że jego zadaniem jest jedynie przeskakiwanie między uruchomionymi aplikacjami inkBOOKa. Reszta należy do przycisku POWER.
Na bocznych krawędziach umieszczone są cztery klawisze służące do przerzucania stron (identycznie jak w Kindle Classic). Patrząc na to, że opcja fizycznych klawiszy dostępna jest obok dotyku, rozwiązanie to stanowi dla mnie swoisty wzorzec. Wydaje mi się, że porównując umieszczenie klawiszy nawigujących stronami, to właśnie patent Amazona zastosowany w Kindle oraz w inkBOOKu jest wygodniejszy niż ten znany z PocketBooka TL3, gdzie klawisze umieszczone są na froncie ereadera. Po pierwszych kontaktach myślę, że te klawisze mogłyby być troszkę dłuższe i bardziej masywne, bo obecnie wydają się zbyt delikatne, by wyraźnie poczuć, że odpowiednio się je nacisnęło.
Pisząc o froncie nie mogę się nie zatrzymać nad ekranem, który wraz z ramkami stanowi integralną całość. Nie ma więc kącików i wgłębień znanych z Kindle Classic, Keyboard, Paperwhie czy wszystkich PocketBooków, które stanowią schronienie dla wszelkiego rodzaju trudnych do usunięcia zanieczyszczeń. Właśnie wtopienie ekranu i zyskanie jednej tafli wraz z ramkami powoduje, że następny czytnik ze stajni Amazona, który może zastąpić mojego Paperwhite II, to będzie co najmniej Vouyage. Nie wyobrażam sobie kupować sprzętu, który w tak łatwy sposób może razić estetyką i gromadzić trudne do usunięcia zabrudzenia…
Dolna krawędź posiada gniazdo ładowania (micro USB) oraz czytnik kart SD. Klawisz Power znajduje się na tylnej ściance czytnika, co jest, moim zdaniem, co najmniej średnim rozwiązaniem, bo trzeba zbyt często tam zaglądać ze względu na wyżej wspomnianą funkcję związaną z wybudzaniem. Niestety, cały nowoczesny design czytnika zostaje zdyskredytowany przez przez skrzypienie przy każdym mocniejszym przycisku, czy to Power, czy klawiszy przerzucających strony.
Cóż tu mamy wyjątkowego…
Co jest oryginalnego w inkBOOKu? Personalizacja podobna do tej, z której słynie Android. Możemy korzystać z aplikacji, a te, które wydają się zbędne – odinstalować. Jeśli więc szukamy czytnika na za pomocą, którego będziemy „konsumować” treści, a trudno nam zmieniać przyzwyczajenia nabyte dzięki aplikacjom znanym z tabletu, czy smartfona, to inkBOOK Prime będzie dobrym wyborem. Niestety, nie ma ten e-reader znanego ze smartfonów z Androidem pełnego Sklepu Play pozwalającego nam pobrać aplikacje przeznaczone na system, na którym pracuje nasz czytnik.
Jedyne co mamy, to inkBOOK Apps, z którego możemy pobrać jedynie dziesięć aplikacji. Szkoda, bo nie ma tutaj nawet wszystkich polskich serwisów ebookowych. Brak aplikacji Publio, Ebookpoint, Woblink czy Google Books. Wiem, że nie wszystkie aplikacje na Andka się na e-reader nadają, mimo wszystko w większości przyjaznością nie odbiegają od obecnego na sprzęcie Nexto Reader. Oczywiście jest wyjście z sytuacji: wgranie „ręczne” APK Sklepu Google lub poszczególnych aplikacji. Rozumiem, że nie ma sensu wgrywać sklepu, który dodatkowo „zamuli” czytnik. Trzeba też przyznać, że większość androidowych aplikacji do czytnika książek ,nawet Prime, się nie przyda. Z drugiej strony czytelnik decydujący się na sprzęt z Androidem chciałby, by stał się on jak najbardziej konfigurowalny pod jego potrzeby bez zbytnich kombinacji. Wykastrowanie go z licznych aplikacji powoduje, że ten wybór zostaje mu zabrany. Nie każdy lubi bawić się we wgrywanie ręczne APK. Uważam, że umieszczenie tego typu oprogramowania w inkApps powinno być obowiązkiem twórców. Producent zrezygnował także z drugiej ważnej cechy systemu Google, a więc intuicyjności. Trzeba się więc sporo napracować, by doprowadzić czytnik do używalności zgodnie z naszymi przyzwyczajeniami i potrzebami.
Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest własna księgarnia dostępna z pozycji czytnika, oraz w internecie o nazwie InkBOOKS. Ceny co prawda nie powalają i raczej porównywarek cen ebooków nie podbiją, ale po stworzeniu konta możliwe jest podpięcie karty płatniczej i zakup ebooków zarówno z pozycji sklepu internetowego, jak i czytnika za pomocą jednego kliknięcia. Niestety, księgarnia na czytniku nie działa ani szybko, ani płynnie. Nigdzie poza domem nie udało mi się wejść do niej korzystając z publicznego Wi-Fi, czy udostępniając internet z własnego smartfona.
W ustawieniach (zmień funkcje przycisków) poza standardowymi znalazłem ciekawe funkcje, których tak mi brakuje w Paperwhite 2. Pierwsze to możliwość wyłączenia dotyku. Nie raz już mówiłem/pisałem, że dotyk w czytniku nie jest funkcją pierwszej potrzeby. O wiele istotniejsze jest podświetlenie ekranu. Zarówno w PocketBooku Touch Lux 3, jaki i inkBOOKu lepiej korzystało mi się z klawiszy fizycznych – szczególnie podczas podróży w komunikacji publicznej. Ciekawym rozwiązaniem jest przedefiniowanie dostępnych klawiszy i przypisanie im innych zadań niż domyślne.
Podoba mi się także możliwość zmiany zarówno rodzaju jak i kolejności aplikacji w docku. Oczywiście to, z czego nie korzystamy, możemy odinstalować.
Ciekawym rozwiązaniem jest zmiana wygaszacza z domyślnego na jedną z okładek pobranych ebooków. W moim przypadku do wyboru były to praktycznie wszystkie ebooki znajdujące się na mojej półce Legimi. Niestety, obrazowi towarzyszy zaawansowana pikselioza ;(
Aplikacje dostępne na inkBOOKu Prime
Muszę przyznać, że bardzo mnie zadziwiło korzystanie na inkBOOKu z Nexto Reader. Po zalogowaniu do aplikacji dosyć długo czekałem, aż się wszystko załaduje. Potem jednak korzystanie z ebooków wydało mi się nad wyraz przyjemne. Co prawda zastosowana ciemna kolorystyka skutecznie zaciemnia obraz, jednak da się poznać, z jakim ebookiem mamy do czynienia. Dość łatwo, w warunkach domowych, dało się pobrać wybrany tytuł do pamięci readera. Krótko pisząc z aplikacji (i readera) Nexto da się czytać (poza ebookami prasę), choć nie jest to tak wygodne, jak w domyślnym programie czyli inkReaderze.
Irytować za to może podwójne menu, które po wywołaniu pojawia się jako drugi pasek obok inkBOOKowego. Nie udało mi się także znaleźć kupionych kiedyś i cały czas obecnych na moim koncie audiobooków.
O wiele lepiej wypada w kategorii aplikacji dodanych Legimi, który od strony użytkowej jest o wiele lepszy niż na Pocketbooku. Nie dosyć, że zawiera bezpośredni dostęp do katalogu Legimi (w przypadku PB przypomnę, że trzeba było sięgnąć po komputer lub smartfon, by pobrać ebook na swoją półkę), to jeszcze o wiele ładniej wszystko obsługuje. Aplikacja jest bardzo ładnie opracowana. Widać, że przygotowywana była z myślą także o ekranie czarno – białym. Bardzo podobna jest strona statystyk: podczas czytania możemy obserwować ile stron zostało do końca książki, czy minut do końca rozdziału. Menu czytnika zostało przez Legimi przykryte całkowicie. Po wywołaniu opcji podręcznych widzimy czytelne elementy: spis treści, konfigurację czcionek oraz samego tekstu.
Niestety, także tutaj nie jest idealnie. Statystyki z Prime w żaden sposób nie synchronizują się z aplikacją na iPada z iOS, czy naszym kontem na Legimi.pl. Szkoda, bo akurat ja lubię wiedzieć jak dużo czasu poświęciłem lekturze w danym dniu, czy w jakich godzinach czytałem.
Audiobooki postanowiłem w ramach testów wgrać na czytnik prosto z Midiapolis Drive (M Drive). Wgranie dwóch plików o rozmiarze 5,1 oraz 4,4 MB trwa całą wieczność. Takie problemy nie występowały przy wgraniu tych plików do samej chmury… Udało się zsynchronizować urządzenie po 20 minutach czekania. Sporo i chyba lepiej zrobimy, gdy wgramy potrzebne pliki audio za pomocą kabelka…
Następny problem dotyczył odtworzenia wgranych plików, a wcześniej były kłopoty ze sparowaniem inkBOOKa z jakimś głośnikiem BT. Udało się dopiero po zmianie statusu z niewidoczny na widoczny dla innych. Niestety, odtworzyć plik audio (mp3) dało się jedynie z foldera Pliki. Nie dało się za to odtworzyć z M Drive’a, gdzie pliki były pierwotnie wgrywane..
Szczerze pisząc wiele się spodziewałem po aplikacji Kindle for Android. Mogę napisać, że była to moja ostatnia nadzieja na korzystanie z Prime jak ze zwykłego czytnika, który samodzielnie pobierze prasę codzienną. Niestety, pierwszy kontakt nie był udany ze względu na to, że trudno było mi wśród 300 ebooków odnaleźć najnowsze wydanie prasy. Po odświeżeniu kilka razy aplikacji wszystko zadziałało i ebooki wyglądały o wiele przyjemniej niż w Nexto. Szczególnie rozbawiło mnie rozjaśnienie ekranu niezależne od ustawień samego czytnika. Niestety, nie najlepiej nawigowało mi się po artykułach, bo aplikacja (ereader?) nie reagował na gesty znane z Paperwhite.
Świetnym rozwiązaniem jest zaimplementowanie aplikacji Pocket, której sam używam na iPadzie. Po zalogowaniu się na konto Pocket bardzo szybko pobrał, odłożone kiedyś „na później”, treści. Zdjęcia zawarte w tekście przechowywanym przez aplikację wyglądają niespecjalnie, ale tekst można przeformatować (wielkość czcionki czy tło, chociaż sepia trochę wygląda niepoważnie na czarno-białym ekranie), ale jak na aplikację zewnętrzną jest całkiem w porządku, mimo „podwójnego menu” znanego już z Nexto Readera i Kindle for Android.
Nie napotkałem także żadnych kłopotów z autoryzacją inkBOOKa Prime oraz dodawaniem ebooków zabezpieczonych DRM. Adobe Digitals Editors świetnie poradził sobie z wykryciem i zapytał o autoryzację. Po wyrażeniu zgody można było bez problemu skopiować ebook na czytnik. Patrząc jak to sprawnie działa zarówno na PocketBooku, jak i inkBOOKu, to dochodzę do wniosku, że DRM wcale nie jest taki nieprzyjazny w obsłudze, jak wcześniej myślałem. Nie ma także najmniejszego problemu z wycofaniem autoryzacji.
Jeśli czytelnik chce korzystać z oferowanej chmury, czyli Midiapolis Drive (M Drive), musi na stronie https://drive.midiapolis.com założyć konto użytkownika i stamtąd zawiadywać swoimi treściami. W chmurze czytelnik ma do swojej dyspozycji 2GB przestrzeni dyskowej. Na koncie utworzone są następujące foldery: Documents, Music, Video, Photo, oraz Sheared. Oczywiście osoba korzystająca z M Drive’a może także utworzyć kolejne katalogi. Cokolwiek nie wrzucimy z innych aplikacji trafi do folderu Sheraed skąd plik możemy przenieść do miejsca przeznaczenia.
Ciekawy jest pasek boczny, gdzie w katalogu Aktywność możemy zobaczyć, co działo się na naszym koncie: które pliki przybyły, a które zostały usunięte. Dobra rzecz pełniąca role swoistego dziennika aktywności.
Poza tym mamy do swojej dyspozycji kalendarz, a także czytnik RSS, którym właśnie tutaj można zarządzać, czyli dodawać źródła, a odczytywać je na urządzeniu Prime, który posiada aplikację do przeglądania treści RSS o nazwie M News.
Spróbowałem także czytać na inkBOOKu Prime pliki PDF. Do testów wziąłem egzemplarz tygodnika Polityka. Na początku nie było łatwo, bo strona wyświetlała się jak gdyby była zeskanowana. Wystarczy jednak w menu podręcznym zwiększyć czcionkę, a inkBOOK potrafił zmienić tekst w normalny artykuł. Czytelnik nawiguje za pomocą fizycznych klawiszy, dzięki którym może przechodzić między poszczególnymi (fragmentami tekstu, a później między tekstami). Co prawda niezbyt przyjazny wydaje się spis treści, który zawiera jedynie numery artykułów, ale jest to jakoś do przeżycia…
Moje uwagi
Na zakończenie kilka uwag i pytań, które nasuwały mi się podczas używania inkBOOKa Prime i praktycznie do chwili obecnej nie znalazłem odpowiedzi. Zrozumiałe jest istnienie własnego sklepu z aplikacjami niezależnego od Google. Skąd jednak, bierze się tak mało aplikacji, potrzebnych do czytania. W sumie tylko dwie aplikacje polskich księgarń (Nexto i Legimi), ale z drugiej strony mamy nie wiadomo w sumie po co apki Weldbilda i Tolino potrzebnych dla znikomej ilości czytelników w Polsce.
Nie rozumiem też całego ekosystemu związanego z Midiapolis. Szczerze pisząc szału nie ma. Obecnie wysyłka na inkBOOK obsługiwana jest przez jedną (!) eksięgarnię, mianowicie Virtualo. Jak widać poniżej proces konfiguracji nie jest wcale łatwy…
To był główny powód, dlaczego nie zdecydowałem się na rezygnację z Kindle na rzecz inkBOOKa na czas testów. Po prostu wszystko musiałbym wgrywać ręcznie. Czy nie lepiej byłoby zawierzyć, jak robią to prawie wszystkie polskie eksięgarnie Dropboxowi, którego także nie ma w sklepie inkBOOKa? Po co iść pod prąd i wymyślać koło na nowo?
InkBOOK oparty na Androidzie ma wszystkie cechy systemu znanego ze smartfonów:
– pierwsza to szybkość, a raczej jej brak. W dziesiątkach sekund można liczyć czas wybudzenia czytnika z uśpienia. Nie zawsze zadziała także wysuwana górna belka Menu( szczególnie podczas używania aplkacji zewnętrznych oraz ibkBOOKS), która służy do zarządzania podświetleniem, modułem BT czy Wi-Fi.
– druga to bateria. Android lubi być enegrochłonny zarówno w smartfonach, jak i tutaj. Jest wyposażony w akumulator o pojemności 2000 mAh. Jednak, jeśli chcemy, by bateria posłużyła nam dłużej niż 3 dni (z dosyć intensywnym czytaniem), czy 5 w stanie gotowości, to warto w pierwszej kolejności wyłączyć Wi-Fi, które pobiera strasznie dużo prądu. W moich ustawieniach uśpienie Wi-Fi włączało się po 10 minutach bezczynności, ale i tak nauczyłem się zarządzać nim ręcznie. Radzę dla dobra oczu wyłączyć automatyczne odświeżanie. Ja nie wiedząc co to znaczy ustawiłem na 120 sekund. Dzięki temu dokładnie co dwie minuty ekran „mrugał”, co bardzo przeszkadzało podczas lektury. Poza tym w opcjach jest także Interwał pełnego odświeżania. Ustawiłem go na 10. Czego? Nie wiem, bo przy liczbach nie ma żadnych jednostek.
Wypada wspomnieć jeszcze kilka słów o ekranie. InkBOOK Prime wyposażony jest w sześciocalowy ekran E-ink Carta o rozdzielczości 1024×768 pikseli. Niestety, nie ustrzegło go to przed ghosingiem, szczególnie podczas wyświetlania treści w aplikacjach z inkBOOK Apps, gdzie jest wyjątkowo uciążliwy.
Jako tester i opisywacz na marginesie wyleję i własne żale. Bardzo mi brakowało w Prime funkcji, która jest pomocna przy tego typu materiałach, mianowicie nie ma możliwości robienia zrzutów ekranu…
Jak pisałem powyżej do obsługi wolę używać klawiszy fizycznych. Niestety, okazało się, że w inkBOOKu przyciśnięcie każdego klawisza przewracającego strony powodowało, że wyświetlała się następna, nigdy poprzednia. Starałem się zresetować ustawienia. Bez efektu. Ten feler pojawiał się dosłownie we wszystkich aplikacjach bez względu na to, czy był to inkReader czy Pocket. Przejście do wcześniejszej strony udawało się za pomocą dotyku. Po konsultacji z firmą, która udostępniła mi sprzęt WĘC PR (wielkie dzięki!) okazało się, że przypadłość występuje jedynie w testowanym przeze mnie egzemplarzu.
Na zakończenie mam jeszcze dwie uwagi, o których muszę wspomnieć, a które powodują że inkBOOK Prime nie zagości u mnie na stałe. Wspomniany kilkakrotnie PocketBook ebooki pobrane z różnych źródeł pokazywał w jednym miejscu. W przypadku Prime musimy polatać po zainstalowanych aplikacjach. Nie ma miejsca, gdzie możemy przejrzeć wszystko na jednym ekranie. Nie pomaga nawet umieszczona na ekranie głównym wyszukiwarka, która najwidoczniej zewnętrznych apek nie przeszukuje.
Dla równowagi pochwalę najnowszego inkBOOKa za to, że da się go uśpić za pomocą etui wyposażonego w magnes. Służy do tego firmowe etui Yoga. Bardzo mi tego brakowało we wspomnianym PB TouchLux 3. Do gustu przypadła mi też funkcja pozwalająca wskazać z której zainstalowanej aplikacji readera będziemy korzystać.
To chyba wszystko. InkBOOK Prime jest czytnikiem, który na pewno znajdzie swoją niszę i rzeszę oddanych fanów. Nie dalej jak dwa dni temu, odbierając kod do Legimi w bibliotece miejskiej, Pani wydająca kod zachwalała inkBOOKa, złorzecząc na wieszającego się, jej zdaniem, PocketBooka, którego wcześniej testowała. Każdy ma swój gust i swoje potrzeby…