Rynek ebooków w Polsce – w promocjach mamy ciągły ruch (część druga)

Zrzut ekranu 2013-11-25 01.54.54Kontynuując rozpoczęte w pierwszej części rozważania na temat specyfiki polskiego rynku ePublikacji, poświęcę kilka słów na temat powodów prowadzenia tak ostrej polityki cenowej wydawców. Ostatnimi, choć nie mniej ważnymi niż dwa poprzednie powody w stosowaniu takiej polityki cenowej, są:

Kwestie wizerunkowe

Wydawnictwa sprzedając po dumpingowych cenach wersje elektroniczne książek popularyzują nowy format i nową formę czytelnictwa. Oficyna oferująca ebooki wydaje się nowoczesna i innowacyjna. Wizerunek sprzedawcy i wydawcy, o takich cechach jest ogólnie akceptowany, budzi szacunek. Beneficjentami polityki cenowej są głównie osoby korzystające z klasycznych epapierowych czytników typu Kindle. Dyrektor Woblinka w rozmowie z Bez Druku przyznał to mówiąc, że „czytnikowcy” to najbardziej aktywni klienci jego eKsięgarni. Posiadacze e-inkowych readerów typu Kindle są więc beneficjentami obecnego stanu.

Zrozumiała z ekonomicznego punktu widzenia wydaje mi się polityka Znaku w kwestii promowania elektronicznych wersji znak.com.plksiążek. Jest ona praktycznie rzecz biorąc symboliczna i ograniczająca się  na stronie internetowej czy w materiałach promocyjnych do hasła „Kup e-booki na stronie woblink.com”

Poza tym książki wydawane przez Znak zawsze ukazują się najpierw w papierze, a dopiero później jako ebook. Jedynym z najświeższych przykładów może być „Gra” Andrzeja Maleszki, gdzie wersja papierowa pojawiła się na rynku tydzień przed elektroniczną. Widać, że wydawca przedkłada sprzedaż formatów tradycyjnych nad elektronicznymi. Krakowskie wydawnictwo jest tutaj zresztą wyjątkiem.

publio.plInaczej jest w przypadku Publio.pl. „Gazeta Wyborcza” pod każdą recenzją zamieszczoną na swoich łamach zaznacza, że tytuł w wersji elektronicznej dostępy jest w ich eKsięgarni. Mateusz Tobiczyk z Woblinka tłumaczył mi, że Grupa Kapitałowa Znak nie ma takich narzędzi promocyjnych jak Agora. Podczas  tegorocznych Targów Książki przekonałem się, że jednak możnaZe Skitch inaczej promować ebooki i nie jest potrzebny największy dziennik opiniotwórczy w kraju nad Wisłą. W gazetce „Kurier Wydawnictwa Literackiego” widzimy przy książkach oznaczenie w jakich formatach dany tytuł jest dostępny oraz w jakich cenach katalogowych. Zatem jednak jest możliwe wyeksponowanie także innych formatów inne niż tradycyjne.

Zastanawiam się jak długo obecny stan wojenny potrwa i jak się skończy. Czy ceny nagle skoczą, promocje nie będą już tak drastycznie ciąć cen katalogowych? Jak na takie działania zareagują czytelnicy: ograniczą zakupy, a może przerzucą się na źródła alternatywne w postaci gryzoni i im podobnych zjawisk internetowych?

Oczywiście nie obawiam się o zmiany nawyków czytelników należących do społeczności zbudowanych wokół Świata Czytników czy forum.eksiazki.org. To przykładowe miejsca, wokół których gromadzą się nie tylko „fani” ebooków, ale także miłośnicy literatury, dla których okradanie autorów nie jest żadną atrakcją, ani okazją. Nie wyobrażam sobie, by te osoby korzystały z innych źródeł niż legalne. Cały czas jednak rynek tanich tabletów rośnie, a wraz z nim odsetek osób, które problemu legalności treści po prostu nie widzą.

Podczas przytaczanej już kilkakrotnie rozmowy, dyrektor Woblinka ubolewał nad tym, że w Polsce nie wykształcił się w pełni jeden ekosystem na wzór Kindle stworzony przez Amazon. Sam Woblink chciał takowy stworzyć w oparciu o swoją aplikację przeznaczoną na iPada. Stąd zresztą przez długi okres słynny brak koszyka na zakupy. Model miał być taki sam jak w przypadku zakupów aplikacji w applowskim App Store. Niestety, pomysł padł, a pozycje kupione w Woblinku zaczęły być dostępne także w niezabezpieczonym formacie mobi.

Inni też próbowali działać na polu tabletów czy pseudoczytników. Legimi próbowało sprzedawać tablet Dante z zainstalowaną aplikacją ich eKsięgarni. Empik za to, pod nazwa czytnika sprzedawał tabletopodobne urządzenia z ekranem LCD. Jedyną firmą, która próbowała stworzyć ekosystem wokół klasycznego czytnika, to Kolporter ze swoim eClicto. Produkt nie trafił jednak, ani w swój czas ani w akceptowalną ceną. Samo urządzenie też pozostawiało wiele do życzenia.

Patrząc na procesy zachodzące na rynku ebooków nie mogę pominąć usługi Legimi „Czytaj bez limitu”. Muszę przyznać, że testując go na początku roku byłem bardzo sceptyczny. Twierdziłem, że robi on więcej złego niż dobrego eKsiążkom. Porównując go do systemów streamujących muzykę typu WiMP, Deezer czy Spotify uważałem, że ten sposób dystrybucji jest szkodliwy dla autorów i wydawców. Nieustająca wojna cenowa między wydawcami i księgarniami zmusza mnie do rewizji poglądów. „Czytaj bez limitu” od chwili startu dojrzało. W ofercie możemy znaleźć ogromną liczbę, także dużych wydawnictw i naprawdę wiele nazwisk wielkich pisarzy. Do tego trzeba dodać wsparcie dla kolejnych systemów. Dla osób zmęczonych wariactwem kolejnych promocji oraz uczuciem dysonasu poznawczego z powodu przepłacenia za książkę, usługa Legimi wydaje się oazą spokoju.

Legimi miał dotychczas jedną wadę: brak wsparcia dla czytników. Podczas jednego z paneli podczas ostatnich Targów Książki w Krakowie, prezes Michał Małaczyński stwierdził, że wiele osób pyta o „Czytanie bez limitu” na Kindle. Przyznał, że były próby wykorzystania czytnika Amazonu na potrzeby tej usługi. Niestety zakończyły się porażką. Za te nieudane próby także należy się księgarni uznanie. eKsięgarnia postanowiła ominąć ten problem i wykorzystać czytniki Onyx obsługiwane przez Android OS. Premiera ma nastąpić lada dzień. Jeśli reader będzie dobrze współgrał z aplikacjami Legimi na inne systemy operacyjne, to w Polsce pojawi się pierwszy poważny i kompletny ebookowy ekosystem mający szansę na zdominowanie rynku. Poza tym dochodzi współpraca z siecią komórkową w ramach usługi „Czytelnia Play by Legimi”.

Bliźniaczą usługę chce wprowadzić, przejęta niedawno przez Czerwoną Torebkę, największa polska księgarnia internetowa, Merlin.pl. Przedstawiciele firmy na krakowskich Targach Książki zapowiedzieli premierę w 2014 roku własnego czytnika o nazwie Merbook. Plany, mimo, że mało konkretne, zapowiadają się ambitnie: tysiące tytułów w systemie abonamentowym, współpraca z siecią komórkową i transmisja poprzez internet treści do czytnika. Merlin jest jednak na razie na początku drogi. Legimi ma już roczne doświadczenie. Po wprowadzeniu do sprzedaży Onyxa system stanie się kompletny.

Eksperyment

Obecnie jestem w trakcie przeprowadzania eksperymentu. Chcę kupić w ebooku dwa tytuły: „Imperator” Piotra Głuchowskiego i Jacka Hołuba (Agora SA) oraz „Eli, Eli” Wojciecha Tochmana (Czarne), które premiery miały odpowiednio we wrześniu i październiku tego roku. Zakładam, że obydwa tytuły uda mi się kupić w cenie maksymalnej 10 zł do końca grudnia*. Oczywiście o wyniku eksperymentu powiadomię na łamach Bez Druku.

Żeby być szczerym, muszę wspomnieć też książce Marcina Wrońskiego „Pogrom w przyszły wtorek” (W.A.B.), na którego obniżkę czekam od marca. Do tej pory na upragnione 10 zł się nie doczekałem. Nie wiem więc czy strategia cenowa zależy wyłącznie od wydawnictwa czy także od indywidualnej umowy z autorem.

Oczywiście jako czytelnik jestem zadowolony z cen ebooków. Uważam też za normalne przeceny i promocje rzędu 20-30% ceny podstawowej. Jednak martwi mnie, że hitowa książka, która klika tygodni temu zdobyła najbardziej prestiżową polską nagrodę literacką Nike „Późno, prawie noc” Joanny Bator, jest już w drugiej promocji oferowana po 9,90 zł. Usprawiedliwieniem może być tylko fakt, że w tej cenie jest sprzedawana przez księgarnie (empik.com, virtualo.pl), które mają tego samego właściciela co nagrodzona powieść (W.A.B.).

Jako obserwator rynku eKsiążki i prasy obawiam się, że czytniki czy tablety mające stać się wybawieniem dla spadających nakładów, staną się śmiertelną pułapką.

*Aktualizacja – jest 9 stycznia 2014. Niestety, mój eksperyment nie wyszedł. Nie udało mi się kupić „Imperatora”, czy „Eli, Eli” w zakładanej przeze mnie cenie 10zł. Co nie znaczy że nie było atrakcyjnie. Obie książki oscylowały w granicach 15 zł. Co nie znaczy że nie dało się kupić nowości w zakładanym przeze mnie przedziale cenowym. W „Kalendarzu Adwentowym” Publio.pl udało mi się nabyć: „Mrożek. Striptiz neurotyka”, „Tadeusz Nalepa. Breakout absolutnie”, „Leksykon buntowników”, czyli pozycje wydane w zeszłym roku.