Mamy praktycznie nowy rok za pasem, a na BezDruku nadal wiosenny lockdown. Mogę Państwa tylko przeprosić za milczenie spowodowane historiami covidowymi (czytaj: pracą zdalną, przez którą po godzinach etatowych nie mogłem już patrzeć na komputer). Mam kilka tekstów „na brudno”, ale przed tzw. „społeczną kwarantanną” nie udało mi się nic opublikować. Za co bardzo przepraszam.
Przechodząc do tematu chciałbym w kilku słowach podsumować czytelniczy rok 2019. Jak zawsze pomoże mi w tym niezastąpiony Goodreads, do którego korzystania niezmiennie zachęcam w celach statystycznych i poznawczych. Oczywiście zapraszam na mój profil. 😉
Na początku trochę osobistych statystyk
Zgodnie z tym co podaje serwis, udało mi się wyrównać rekord liczby przeczytanych książek, która wynosiła podobnie jak w roku 2018 czterdzieści dwa tytuły. Dla mnie najbardziej satysfakcjonujący jest nowy rekord w liczbie przeczytanych stron – 11 863.
Najgrubszą książką roku 2019 jest piąty tom Karla Ove Knausgårda „Mojej walki” (Wydawnictwo Literackie) – który liczy ich aż 808. Nie przypuszczałem, że wytrwam. Za mną już ¾ sześcioksięgu. Na drugiej stronie skali znalazła się tradycyjnie pozycja z biblioteki „Tygodnika Powszechnego”. W zeszłym roku był to „Blask Miłosierdzia” ks. Wacława Hryniewicza (Wydawnictwo Tygodnika Powszechnego) zmieszczona na 35 stronach. Licząc średnio każda z przeczytanych w zeszłym roku książek miała 282 strony.
Najczęściej ocenianą pozycją jest trzeci tom (tzw. oryginalnej) trylogii Millennium „Zamek z piasku, który runął” Stiega Larssona(Wydawnictwo Czarna Owca), najrzadziej natomiast dodany przeze mnie do Goodreads minibook „W Ziemi Świętej” (Wydawnictwo Tygodnika Powszechnego) ks. Adama Bonieckiego. Jak widać poza mną nikt z użytkowników serwisu na razie się nie skusił na refleksje redaktora seniora „TP” wokół wyprawy do Ziemi Świętej. Jeśli skusicie się Państwo na ten minibook, to zachęcam, ze względu na zamieszczone w nim zdjęcia, do czytania na tablecie (no chyba, że na PocketBooku z kolorowym ekranem 😉).
Ciekawe rozkładała się w zeszłym roku popularność wydawnictw. Pierwsze miejsce nieznacznie wygrało wydawnictwo Znak, chyba dzięki sporej liczbie minibooków zawierających artykuły pochodzące z miesięcznika ZNAK, wyprzedzając o włos Wydawnictwo Literackie. Podium zamyka peleton wydawnictw z czterema przeczytanymi książkami.
Oczywiście najliczniejszą grupę stanowiły pozycje w grupie „Inne”. To są wydawnictwa, z których przeczytałem po jednym tytule: Czarna Owca, Dowody na Istnienie, Iskry, Muza, Nasza Księgarnia, Rafael, Rebis, Sonia Draga, Studio Emka, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec oraz Wydawnictwo Wolno.
Niestety, tylko nieznacznie poprawił się stosunek ebooków do papieru 37 – 6 na korzyść tej pierwszej grupy. Co ciekawe w samych ebookach pojawił się czwarty gracz: do tytułów z własnej biblioteczki, Legimi oraz akcji CzytajPl dołączył nowy gracz na rynku czyli Empik GO.
Z 42 książek aż 28 pochodziło z własnej Biblioteczki, jedna książka została wypożyczona z Woblinka w ramach akcji CzytajPl. Trzy wypożyczyłem w ramach Empik GO i w sumie dwie z nich za zupełną darmochę. Kod otrzymałem przy zakupie książki w salonie Empik.
Kolejne pięć tytułów pochodziły z Legimi w ramach oferty #Legimidlabibliotek. Pozostałe sześć, to klasyczny papier.
Dosyć może tych wszystkich liczb i statystyk. Może już czas przejść do clou czyli treści, którym poświęciłem niemałą część czasu.
Faktyczne podsumowanie AD 2019, czyli co się w zeszłym roku czytało
Zacznijmy więc może od Krótkich Utworów Literackich. Oczywiście będzie tutaj kilka podgrup. Pierwsza z nich to OPOWIADANIA, których naprawdę w 2019 roku poznałem sporo. Staram równolegle do powieści, czy książki historycznej czytać także krótsze teksty: felietony, opowiadania, reportaże czy artykuły. Jedną z książek, która dosyć długo za mną chodziła, a nie mogłem jej uchwycić w interesującej (czytaj promocyjnej) cenie, to „Instrukcja dla Pań Sprzątających” autorstwa Lucii Berlin (Wydawnictwo W.A.B.). Jest to wyjątkowy zbiór tekstów, których bohaterkami są kobiety żyjące w Stanach Zjednoczonych w połowie XX wieku pochodzące z niższych warstw społecznych. Świetne i błyskotliwe spostrzeżenia opisujące tamtejszą rzeczywistość i stosunki społeczne.
Przejdźmy na nasze podwórko. Tutaj muszę zatrzymać się przy nazwisku Kornel Filipowicz, którego twórczość wznowił kilka lat temu Znak. Pierwszy z tomów „Moja kochana, dumna prowincja”, (Wydawnictwo Znak) to autorski wybór opowiadań dokonany przez Justynę Sobolewską. Książka mimo, że jest zbiorem osobnych tekstów stanowi jeden integralny świat, który podobnie jak jego bohaterowie opisywany jest przez autora z ciepłem i nieukrywaną sympatią. Dobrze, że dzięki Wisławie Szymborskiej nazwisko Filipowicza zostało przypomniane światu. Szkoda, że jest ono pisane najczęściej w charakterze partnera życiowy noblistki. Moim zdaniem zasługuje na samodzielny byt w świadomości czytelników.
Kolejna pozycja, którą chciałbym się pochwalić, to „Morelowe konfitury” Aleksandra Sołżenicyna (Rebis). Kupiłem tę pozycję kilka lat temu w ebooku. Niestety, nie ma już tego zbioru opowiadań w ofercie wydawnictwa Rebis (ani w formacie elektronicznym, ani w papierze). Opowiadania krążą wokół tematów które zdominowały rzeczywistość pierwszej połowy XX wieku zaczynając od czasów porewolucyjnych, poprzez stalinizm na II wojnie światowej kończąc.
W zeszłym roku po raz pierwszy miałem okazję zapoznać się z twórczością Davida Fostera Wallace w postaci zbioru opowiadań „Niepamięć” (W.A.B.). Opisując wrażenia po roku, niestety wiele z lektury nie pamiętam. Największe wrażenie zrobiło na mnie opowiadanie opisujące konsumenckie badania fokusowe. Niesamowity jest opis dokonywania przez respondentów wyboru pod wpływem długości sesji, głodu, czy temperatury w pokoju…
Kolejny, jak się okazało ostatni zbiór opowiadań autorstwa Jerzego Pilcha, to „Żółte światło” (Wielka Litera). Niestety, nie zachwyciło, nie zapadło w pamięć. Podobnie zresztą jak czytana w 2018 ostatnia powieść „Żywego ducha”.
Wspominając nieodżałowanego Jerzego Pilcha trzeba także wspomnieć drugą nieżyjącą już niestety postać pomnikową polskiej literatury (i dramaturgii) współczesnej jaką był Janusz Głowacki.
Po latach powróciłem do zbioru jego felietonów „Jak być kochanym” (Wielka Litera) wznowionym i zaktualizowanym o kolejne teksty przez Wydawnictwo Wielka Litera. Bardzo się cieszę, bo wznawiane jest praktycznie wszystko, co Mistrz stworzył. Dzięki temu mogłem wreszcie przeczytać także jego ikoniczną powieść „Moc truchleje” (Wielka Litera), w której autor niesamowicie balansuje pomiędzy ciężką atmosferą panującą w Stoczni Gdańskiej pamiętnego Sierpnia’80, a lekkością narracji.
Porzucając dygresję i powracając do krótkiej formy jaką jest felieton, nie mogę pominąć książki, którą gdy czytałem, była jedynie w papierze. Teraz z tego co widzę „Oślica Balaama. Apel do duchownych panów” (TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów) siostry Małgorzaty Borkowskiej OSB nie tylko doczekał się edycji ebookowej, ale także audiobookowej. Bardzo się cieszę, bo ta skromna objętościowo pozycja, to bogata w treść „insiderska” krytyka życia wewnątrzkościelnego, a w szczególności traktowania sióstr zakonnych przez ich braci w wierze, czyli księży. Nie wiem, czy zrozumiała dla wszystkich, ale dla obserwatorów życia kościelnego, czy wiernych na pewno ciekawa i chyba troszkę niewygodna dla męskiej części duchowieństwa.
Jeśli ktoś z Państwa byłby zainteresowany zgłębieniem tematów okołokościelnych i stosunków społecznych panującym wewnątrz tej wspólnoty, to polecam czytane w zeszłym roku „Zakonnice odchodzą po cichu” czy dla równowagi wywiad-rzekę z o. Janem Andrzejem Kłoczowskim OP, którą przeprowadził Artur Sporniak i Jan Strzałka w książce „Kłocz. Autobiografia” (Wydawnictwo Literackie). Wiadomo, że to wspaniały naukowiec i kaznodzieja. Książka skrzy się od obserwacji i refleksji na temat Kościoła Katolickiego i zmian w nim zachodzących od końca wojny, aż do czasów współczesnych. Dużo ciekawych informacji można też znaleźć w książce poświęconej spowiedzi „Grzechy w kratkę” (Wydawnictwo Znak). Nie ze względu na przykładowe rachunki sumienia, a rozmowę z ojcem Piotrem Jordanem Śliwińskim OFMCAP, którą przeprowadziły Elżbieta Kot i Dominika Kozłowska. Znajdziemy tu wiele informacji nie tylko szczegółowych o grzechu i sakramencie pojednania. Szczególnie ciekawe jest to jak postrzegają się sami spowiednicy, jak postrzegany jest grzech, żal i sam penitent.
Kolejną pozycją opisującą Kościół Katolicki, tym razem z zewnątrz, jako wspólnotę zhierarchizowaną jest słynna „Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie” (Wydawnictwo Agora). Autor opisuje w ciekawy sposób mechanizmy rządzące stosunkami w wyższych warstwach kościelnej hierarchii. Niestety, dużym minusem jest to, że zbyt mało w tych rozważaniach dowodów, a zbyt dużo określeń typu „wydaje mi się, podobno, wszystko na to wskazuje, mówi się” itp. Ta książka i tezy w niej stawiane mają zbyt duży kaliber, by były popierane domysłami, czy plotkami. Z drugiej strony: minął ponad rok od premiery i sporo obserwacji autora znajduje swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości i opiniach także konserwatystów.
Założyłem wcześniej, że miał być podział ze względu na formę literacką, a wyszedł ze względów tematycznych. No trudno. Pozostańmy może więc przy literaturze „kościelnej” lub opisującej Kościół. Jedną z takich pozycji jest czytana przeze mnie „od święta”, tzn. w dni świąteczne książka autorstwa prof. Zbigniewa Mikołejki „Żywoty świętych poprawione ponownie” (Wydawnictwo ISKRY), pisane z pozycji historycznych. Bardzo ciekawa lektura, bo autor stara się uniknąć hagiografii. Niestety, nie udaje mu się to np. w przypadku św. Jadwigi (uświadomione) czy św. Jana Pawła II (nieuświadomione). Kolejne fakty wypływające na światło dzienne pokazują, że życiorys Karola Wojtyły nie został jeszcze dokładnie przebadany, co może stanowić przyczynek do dyskusji czy vacatio legis (czas od śmierci do wyniesienia na ołtarze) nie było zbyt krótkie. Książka ta ciekawie współgra z „Relikwiami” ks. prof. Jana Kracika.
Mistrzostwem jest moim zdaniem format wprowadzony przez trzy wydawnictwa: Agorę, Znak (Woblink) i Tygodnik Powszechny. Mam na myśli minibooki: format, który pozwala na dłuższe życie tekstów prasowych. Niestety, pierwszy z tych podmiotów, czyli Agora poprzez Publio zaprzestała tej formy publikacji treści. Ba! wycofała się z tych które były dostępne w Publio. Sam odwlekałem zakupy minibooków czekając na jakąś promkę. W swojej przepastnej biblioteczce ebookowej znalazłem tylko świetne teksty pochodzące w głównej mierze z „Dużego Formatu” pt. „Badania terenowe nad polskim seksem” (Wydawnictwo Agora). Szkoda tylko, że wydawca nie zamieścił dat, kiedy się pierwotnie teksty ukazały.
Poza Agorą ten format wdzięcznie eksploatuje Miesięcznik ZNAK, wydając w ramach Woblinku teksty poświęcone konkretnemu tematowi lub autorowi. Co prawda kolejne tomiki ukazują się nieregularnie, ale są i staram się co roku przeczytać choć kilka. W zeszłym roku był to minibook: „Kultura”, „Publicystyka”, oraz „Rozmowy”. Tutaj muszę się zatrzymać i przejść do kolejnego wydawcy czyli Tygodnika Powszechnego. Ten wydawca także postanowił „sprzedawać” po raz kolejny wcześniej opublikowane treści. Nie wybrał do tego formatu minibooka, ale zbiera swoje teksty w w tematyczne antologie, które nie są dostępne jedynie w ebooku, ale także w tzw. analogu.
Takim przykładem jest „KANON. Sztuka rozmowy”. (Wydawnictwo Tygodnik Powszechny). To drugi tom jubileuszowej trylogii zawierający wywiady umieszczone pierwotnie na łamach TP w ciągu siedemdziesięciu lat istnienia. Wydanie robi wrażenie zarówno pod względem redakcyjnym, jak i merytorycznym. W tomie poświęconym wywiadom moją uwagę zwróciły rozmowy z Jackiem Kuroniem oraz Markiem Edelmanem. Proszę się jednak nie ograniczać tylko do nich, bo każda z propozycji TP jest warta poświęconego czasu.
„KANONY” podobnie jak tematyczne Minibooki Miesięcznika ZNAK, mają taką ciekawą cechę: z jednej strony tekst czy rozmowa powstaje w konkretnym momencie. Za przykład służą konkretne wydarzenia poprzedzające powstanie konkretnego eseju czy wywiadu. Jednak z drugiej strony zawierają szerszą perspektywę, wybiegają w przyszłość, dzięki czemu wnioski autorów czy osób przepytywanych mają wymiar uniwersalny, a przez to są aktualne nawet po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach. Teksty „Kanonów” przypominają mi wydane swego czasu „Rozmowy na koniec wieku”, które także zawierały ten pierwiastek wieczności.
Do osiągnięcia takiego efektu dla zdolnego autora wystarczy lżejsza forma niż esej. Należy tu wrócić do opisywanego w tym zestawieniu nieodżałowanego Jerzego Pilcha, w którego „Trzeci dziennik/ 7 maja 2017 – 15 lipca 2018” (Wydawnictwo Literackie) poprzez opis i komentarz tzw. „bieżączki” świetnie ukazuje nasze narodowe cechy. Dzienniki starałem się czytać, jak najszybciej po premierze.
Ponadczasowość to jedna z podstawowych cech eseju. W zeszłym roku dane mi było zapoznać się z kolejną encykliką (trochę na siłę zaliczoną do esejów) Jana Pawła II „Dives in Misericordia” (Wydawnictwo Rafael). Poza tym udało mi się wrócić do mistrza reportażu Ryszarda Kapuścińskiego. W „Podróżach z Hrodotem” (Agora) umiejętnie wykorzystuje postać tego starożytnego historyka (i reportera jak nazywa go autor) do snucia rozważań na temat postaci i roli jaką pełni reportaż i jego autor.
Klasycznym esejem jest za to tekst Stefana Chwina „Zwodnicze piękno. Esej o pięknie, dobru i wolności” (Tygodnik Powszechny). Tekst ten autora – erudyty jest pięknie i przystępnie (jak nie esej) napisany zawierający wiele odniesień do twórczości Miłosza, Herberta czy Kołakowskiego. Niezmiennie zachwyca mnie powiązanie ze sobą piękna, dobra oraz wolności, które wzajemnie się przenikają i dopełniają. Naprawdę wartościowy i mądry tekst.
Kolejna pozycja, to raczej publicystyka, ale jednak bliskie eseju rozważania naczelnego „lewackiego publicysty” III RP czyli red. Michała Wosia (obecnie w redakcji „Tygodnika Powszechnego”), który po raz kolejny pochyla się nad polską transformację ustrojową. Problem, który stawia w „Dziecięcej chorobie liberalizmu” (Studio EMKA) brzmi: dlaczego nie zrobiliście tego lepiej? Nieważne są poglądy czytającego, bo przykłady przytaczane przez autora są same w sobie inspirujące i zachęcające do refleksji i polemiki.
Czasami trudno znaleźć przejście między kolejnymi wątkami. Skoro jednak w powyższym tytule padło słowo „dziecięca”, to niejako na siłę przeciskamy się do literatury dla dzieci. Tutaj warto przypomnieć, że wraz z nastoletnią już córką udało nam się wspólnie przebrnąć, przez drugi tom „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek” (Wydawnictwo Debit). Biografie kolejnych kobiet, może już nie tak spektakularnych i medialnych jak w tomie pierwszym. Lektura jest świetną okazją do rozmowy o równouprawnieniu, równaniu szans i walki o swoje prawa niekoniecznie w świetle kamer, ale w skali najbliższego środowiska.
W ramach parytetów pochyliliśmy się także nad drugą książką czyli nieśmiertelnym „Mikołajkiem” (Nasza Księgarnia) przy którym zabawa zawsze jest przednia. Bez względu na płeć czytelnika 😉
Skoro jesteśmy przy klasyce dziecięcej literatury, to przejdźmy teraz do treści dla dorosłych czyli… „Klasyki XX wieku” – kolekcji stworzonej i wydanej przez Agorę dobrych kilka lat temu.. W ramach cyklu w zeszłym roku przeczytałem powieść tytułem nawiązującą do dziecięcej zabawy. Mam na myśli „Kocią kołyskę” Kurta Vonneguta (Agora). Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego pisarza i… to było olśnienie. Pod każdym względem: stylu, treści, poczucia humoru. Panie Kurcie, to nie było ostatnie nasze spotkanie 😉
Niestety, to nie jedyna powieść autora, którego nie ma już z nami. Biorąc pod uwagę takie kryterium, to drugą jest „Ludzka skaza” Philipa Rotha (Wydawnictwo Literackie) czyli ostatnia część tzw. trylogii nowojorskiej. Patrząc, że przeczytałem całość, tą część postawiłbym na drugim miejscu. Dominujący wątek oskarżenia profesora uczelni o rasizm jest przedstawiony w zabawny sposób. Niestety, nie dla bohatera powieści. Przewrażliwienie władz uczelni na punkcie poprawności politycznej i rasizmu stawia profesora w zupełnie niewesołej sytuacji.
Kolejnym klasykiem zmarłego już mistrza jest fabularyzowana relacja z porwania kilku ważnych osób przez przedstawicieli kolumbijskiej mafii. Akcja cały czas się dzieje w wilii, gdzie przetrzymywani są zakładnicy. „Raport z pewnego porwania” (Wydawnictwo Muza) nie skupia się głównie na relacjach między porwanymi, a strażnikami. Gabriel Gracia Marquez ciekawie przedstawia zbratanie się ofiar i strażników, syndrom sztokholmski oraz fakt, że w sumie wszyscy są ofiarami sytuacji.
W roku 2018 porwała mnie nie tylko fabuła „Opowieści podręcznej” Margaret Atwood, ale także prowadzona przez nią narracja. Liczyłem, że uda mi się powtórzyć ten stan upojenia literackiego i zanurzyłem się w polecanego jako lekturę na wakacje „Ślepego zabójcę” (Wielka Litera). Gdyby nie przyzwyczajenie, że kończę rozpoczęte książki, pewnie nie dotrwałbym do końca.
Dużo na początku zeszłego roku słyszałem o książce „Lincoln w Bardo” George’a Saundersa (Wydawnictwo Znak). Zachwycano się tą powieścią (nagrodzoną Booker Prize 2017) w nieodżałowanym „Tygodniku Kulturalnym” nadawanym w TVP Kultura) jak i w recenzjach prasowych.
Wbrew swoim nawykom czytelniczym po zakupie od razu zabrałem się do lektury. Książka też szła wbrew moim gustom, które nazwałbym czytelniczym pozytywizmem: nie przepadam za przenikaniem się światów. Tym bardziej pójście pod prąd było intrygującym wyzwaniem, mimo wszystko przypadła mi do gustu.
Kontynuując temat nagrodzonych powieści musimy skoczyć na nasze polskie podwórko, bym mógł podzielić się powieścią „Ciemno, prawie noc” (W.A.B.) laureatki polskiej nagrody NIKE w roku 2013 Joanny Bator. Wiem, spore spóźnienie. Impulsem sięgnięcia po tę powieść, była jej ekranizacja. Opis Wałbrzych ukazany na stronach książki zrobił na mnie równie wielkie wrażenie jak i intryga, która jest w niej przedstawiana.
Kolejną powieścią przeczytaną w zeszłym roku była głośna książka Michela Hquellbecka „Uległość” (W.A.B.), w której autor ukazał pokojowe, wykorzystujące demokratyczne narzędzia, przejęcie władzy przez muzułmanów we Francji. Nowe władze miękko lecz konsekwentnie wprowadzają prawo szariatu jednocześnie „korumpując” elity. Niepokojąca to wizja, tym bardziej, że metody demokratycznego odejścia od demokracji nie dotyczą tylko islamu, ale także różniej maści populistów. Problem poruszony w powieści intrygujący, ale niestety niezbyt ciekawie obudowany fabułą. Może dlatego, że głównego bohatera nie udało mi się obdarzyć choć odrobiną sympatii.
Wracając na nasze podwórko przechodzę do kolejnej pozycji, której autorką jest obserwatorka naszego życia społecznego – Dorota Masłowska, która tym razem w rymowanej formie po raz kolejny opisała w „Innych ludziach” (Wydawnictwo Literackie) nasze narodowe przywary. Nie chcę opisywać treści. Skupię się raczej na formie. Nie jest łatwo wczytać się w tę książkę. Jednak jeśli już załapie się rytm, lektura robi się bardzo przyjemna. Ba! Trudno się od niej oderwać, dlatego warto ją „połknąć” za jednym razem. Trudno później do tego rytmu wrócić.
Było o pisaniu wierszem, czas wspomnieć w kilku słowach o poezji. Podzielę się z Państwem pozycją absolutnie wyjątkową, tj. tomikiem czy raczej albumem z poezją Marcina Świetlickiego wydanym z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości. „Polska” (Wydawnictwo Wolno) została wydana jedynie w formie papierowej. Czegóż tam nie ma: kolaże, rozkładanki, o. Tadeusz z Madonnami, których autorką jest Alicja Biała, a do tego wspaniałe wiersze Poety poświęcone naszej Ojczyźnie – piękna pamiątka dla naszego i kolejnych pokoleń.
Zostańmy przy tytułowej „Polsce” – jej historii poświęcona jest kolejna książka czyli „Muzeum” (Wydawnictwo Znak) twórcy i pierwszego dyrektora Muzeum II Wojny Światowej prof. Pawła Machcewicza. To taka kronika i reportaż jak powstaje tego typu placówka od woli politycznej zaczynając, poprzez koncepcję, na realizacji i obronie wizji twórców kończąc.
Podobnie jak „Muzeum”, trudno zakwalifikować” do jednej kategorii „Higienistów” (Wydawnictwo Czarne), którzy tkwią gdzieś między reportażem a książką historyczną. Autor pokazuje, że pomysł eliminacji chorych psychicznie i fizycznie ze społeczeństwa nie był tylko domeną hitlerowskich Niemiec. Eugenika była praktycznie obecna w dyskusjach wszystkich państw europejskich. Odbywała się także w II RP. Wojna światowa przerwała ten trend, choć nie wszędzie. W latach 60 – tych w Szwecji osoby słabe były eliminowane ze społeczeństwa.
Kolejną książką będącą reportażem historycznym była „Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości” (Wydawnictwo Czarne), w której Swietłana Aleksijewicz pochyliła się nie tylko nad samym opisem katastrofy w ukraińskiej elektrowni atomowej, ale także reakcją władz ZSRR oraz ludności zamieszkującej tamte rejony. Autorka nie zatrzymuje się tylko na tym, ale także opisuje co działo się później: wysiedlenia i nielegalne zasiedlenia ludzi w tzw. Strefie Zero.
Kolejnym reportażem jest dokończenie tzw. trylogii o ludobójstwach Wojciecha Tochmana: po Bałkanach i Rwandzie nasz reporter w „Pianiu kogutów. Płaczu psów” (Wydawnictwo Literackie) zajmuje się Czerwonymi Khmerami.
Na końcu jak co roku pragnę się podzielić moją osobistą książką roku. Jest to jednocześnie tzw. lektura zadana przez mojego Przyjaciela, z którym nawzajem polecamy sobie po jednej książce rocznie. Jest to reportaż „Nie oświadczam się” się Wiesława Łuki (Dowody na istnienie). Osobiście nazywam tego typu tekst reportażem totalnym. Auror śledzi losy swoich bohaterów nie tylko w chwili popełnienia zbrodni, złapania czy sądu, ale także po odbyciu wyroku.
Niesamowity kawał literatury: wspólne tabu i oddziaływanie na siebie małej społeczności. Reportaż ten czytałem także wcześniej w Antologii reportażu Mariusza Szczygła. Za każdym razem lektura intryguje.
W sumie kawał roku 2020 już minęło. Sporo książek jest już przeczytanych. Czas powoli zabierać się do kolejnych podsumowań.