Mój czytelniczy rok AD 2018

Jak zwykle, w tym roku z dużym poślizgiem związanym z pracą zawodową, przystępuję do podsumowania Osobistego Czytelniczego Roku AD 2018. Na początku pozwolę sobie podzielić się kilkoma informacjami statystycznymi, które amazonowy Goodreads skrupulatnie wylicza.

Pierwszy news to sukces pod względem przeczytanych książek. Przypomnę o swoim osobistym zakładzie: każdy następny rok, to przynajmniej jedna przeczytana książka więcej niż w roku poprzednim. Rok 2017 zamknąłem w liczbie 41 tytułów. Natomiast w zeszłym roku udało mi się przeczytać czterdzieści dwie książki.
Drugi warunek mojego zakładu, to ustanowienie rekordu przeczytanych stron. Muszę przyznać, że nie było łatwo. Rok 2017 udało mi się zakończyć z przeczytanymi 10513 stronami.

W zeszłym roku zorientowałem się w Sylwestra, że warunek nie zostanie spełniony. Rzutem na taśmę zaznajomiłem się z wielokrotnie nominowanym tomikiem POEZJI Wojciecha Bonowicza „Druga ręka”, (Wydawnictwo a5) i przeskoczyłem ten próg o osiem uzyskując wynik 10521 stron. Przy okazji muszę przyznać, że przy całym moim ebookofilstwie jakoś poezja nie pasuje mi do formatu elektronicznego. Szczerze pisząc nie wyobrażam sobie nawet, by wiersze mogły powstawać na komputerze – wyłącznie ręcznie, lub w najgorszym wypadku na maszynie do pisania 😉.

Wróćmy do statystyk. Najkrótszą książkę jaką przeczytałem, to komentarz kard. Francesco Coccopalmerio do ósmego rozdziału „Amoris laetitia” papieża Franciszka traktujący o komunii dla rozwiedzionych. Pozycja jest dostępna zarówno w postaci książeczki jak i minibooka. Liczy 42 strony. Najgrubszą książką okazał się „100/XX. Antologia polskiego reportażu XX wieku. Tom 1: 1901-1965” pod redakcją Mariusza Szczygła (Czarne), który liczy według Goodreads 872 strony. Bardzo chciałem poznać tę pozycję, ale nie wiedziałem według jakiego klucza się do niej dobrać. Natrafiłem na opinię, że dobrą strategią jest chybił/trafił. Mnie jednak zależało, by czytać ją linearne, by uchwycić jak reportaż ewoluował na przestrzeni dekad, od praktycznie kronikarskiego zapisu pierwszych lat XX wieku, do coraz odważniej dopuszczanych w tekstach emocji autora. Czytanie zajęło mi prawie rok, bo kolejne teksty poznawałem jedynie w niedziele i święta. Codzienna lektura była dla mnie zbyt męcząca.

Osobiście nie oceniam przeczytanych książek. Kronikarsko chcę odnotować, że najwyżej ocenianą przez czytelników Goodreads była książeczka Jana Turnaua „Bóg dla wymagających. Jan Turnau na święta i nie tylko” (AGORA), z przygotowanymi komentarzami dziennikarza religijnego Gazety Wyborczej na święta i istotne wydarzenia Roku Liturgicznego Kościoła Katolickiego.

Natomiast najbardziej popularną z przeczytanych pozycji, był religijny esej autora Narni C.S.Lewisa „Podział ostateczny” (MEDIA RODZINA). Ta książka to tzw. pozycja zadana przez mojego przyjaciela w ramach corocznej wymiany lektur. Dostałem ją w prezencie w postaci drukowanej. Dopiero kilka miesięcy po lekturze dowiedziałem się, że istnieje także jako ebook. Będąc przy tym temacie pochwalę się, co ja zadałem jemu. Był to dramat Tadeusza Słobodzianka „Nasza Klasa” (słowo/obraz/terytoria), który ukazał się jedynie w papierze. Była była to moja osobista książka roku, bo do dzisiaj jestem pod jej wielkim wrażeniem, mimo tego, że pisana jest w formie klasycznego dramatu teatralnego.
Pozwoliłem sobie zrobić zestawienie, której oficyny książek czytałem w 2018 najwięcej:

W kategorii INNE są te wydawnictwa z którymi spotkałem się w zeszłym roku tylko raz. Należą do nich: Noir Sur Blanc, słowo/obraz/terytoria, Czerwone i czarne, Wydawnictwo M, Wydawnictwo Deadline, Mała Kurka, Krytyka Polityczna, Wielka Litera, Virtualo, Media Rodzina, Debit, Wydawnictwo a5, Albatros.
Tak można bawić się w niezliczoną liczbę zestawień statystycznych. Na pewno jedną z nich, wartą odnotowania, będzie podział na ebook/ książka tradycyjna lub inaczej cyfra/analog.
To zestawienie wygląda ciekawie o tyle, że we wcześniejszych latach forma elektroniczna książki stawała się dla mnie pewnego rodzaju fetyszem. Z czasem musiało dojść do mnie, że fizycznie nie jest możliwe unikać papieru, czy to ze względu na format pozycji (komiks) czy brak wersji ebookowej.
W związku z tym, w tym roku chwalę się oboma formatami przeczytanych tytułów, choć w sumie liczba przeczytanych ebooków w stosunku do książek tradycyjnych nadal jest przytłaczająca 37-4. W tym roku postaram się zdywersyfikować źródła na rzecz papieru, choć muszę przyznać, że książki drukowane wymagają ode mnie większego wysiłku niż ebooki.
Kolejną ciekawostką jest także liczba ebooków własnych, które wypożyczyłem w Legimi. Na 37 przeczytanych ebooków, aż 8 pochodziło z wypożyczalni Legimi. Muszę tutaj na marginesie przyznać, że stało się to dzięki ofercie Legimi dla bibliotek. Poza Legimi, bezpłatnie udało mi się przeczytać książki w ramach akcji Czytaj.pl. W tym przypadku lekturę w aplikacji Woblinku odbyłem na tablecie. Mój wybór padł na „Opowiadania Bizarne” Olgi Tokarczuk (Wydawnictwo Literackie). Poza „darem losu” od Czytaj.Pl, który niestety nie przypadł mi do gustu, jako KRÓTKIE FORMY LITERACKIE udało mi się jeszcze przeczytać wybitne, choć „Krótkie, ale całe historie” Sławomira Mrożka (Noir Sur Blanc). Nie mogę wyjść z podziwu, że język dramaturga, który zawsze kojarzył mi się z kimś starszym może być tak świeży i współczesny.
Kolejnym przedstawicielem działu felietony/opowiadania jest Edgar Keret, którego opowiadania towarzyszą mi trzeci sezon. W zeszłym roku wybór padł na „Rury” (W.A.B.), które trzymały równy, absurdalno-ironiczny poziom. Na tle innych autorów, izraelski pisarz wyrasta na prawdziwego mistrza krótkiej formy.
Przesuńmy się troszkę z pozycji opowiadań w kierunku felietonów. Tutaj napotkamy na zbiór tekstów nie kogo innego niż Katarzyny Nosowskiej „A żem jej powiedziała” (Wielka Litera). Pozycja cieszy się ogromnym uznaniem zarówno krytyków, jak i czytelników. Mnie wydaje się bardzo ekshibicjonistyczna. „Basta” – płyta nagrana przez Wokalistkę w zeszłym roku wydaje się przy tym intymnym wyznaniem kobiety po przejściach. Jak już kiedyś pisałem o wiele bardziej przypadł mi do gustu wywiad z Katarzyną Nosowską promujący powyższą pozycję zamieszczony w Tygodniku Powszechnym.

Pozostając przy celebrytach i artystach możemy łagodnie przejść do WYWIADU z Tymonem Tymańskim. Rafał Księżyk w „AD-HD. Autobiografia” (Wydawnictwo Literackie) jest jak zwykle świetny. Tymański oczywiście także. Jest i „sowizdrzalski” i refleksyjny. Różnie można mówić o trójmiejskim muzyku, różnie można traktować jego poglądy. Faktem jest, że często mówi rzeczy godne uwagi. Dla fanów jassu ciekawe będą zapewne powstanie, rozkwit i przyczyny upadku Miłości, czy historia trójmiejskiego Tot-artu. Każdy kto otarł się, o program muzyczno-rozrywkowy „La la mi do”, powinien mniej więcej kojarzyć o co chodzi. Mnie zainteresowało to na tyle, że postanowiłem nabyć drogą kupna biografię Pawła Konja Konnaka „Król festynów”. No, ale to lektura przyszłości.
Był wywiad, był celebryta, to może pora na pogawędkę z Rzecznikiem, którą przeprowadziła Marta Stremecka wydana pod wszystko mówiącym tytułem „Jerzy Urban” (Czerwone Czarne)? Oczywiście nikt nie wie kiedy naczelny NIE mówi szczerze, a kiedy kłamie. Dłuższa chwila z lekturą jego „zwierzeń” pozwala poznać, że mamy do czynienia z człowiekiem nietuzinkowym o wyjątkowej inteligencji, krytycznie oczerniającym także swoje środowisko polityczne, lojalność wobec gen. Jaruzelskiego i zachwyt nad Mieczysławem Rakowskim. Niesamowite jak wąskie było środowisko intelektualistów w czasach PRL. Praktycznie wszyscy się znali bez względu na to, czy byli po stronie władz czy komunistów. Sam wybór „ciemnej strony mocy” przez Jerzego Urbana wydaje się przypadkowy…
Rozmowa Urbana ma wymiar wybitnie BIOGRAFICZNY. Podobnie jak moja kilkuletnia odyseja w postaci kolejnego tomu „Mojej walki” Karla Ove Knausgårda, którą czytam jeden tom rocznie. W zeszłym roku była to „Księga 4” i jak dotychczas moim zdaniem najlepsza. Nie jestem w tym zdaniu odosobniony, bo okazało się, że czyta ją także moja dobra znajoma. Zupełnie przypadkowo okazało się, że jesteśmy w tym samym miejscu i podobnie oceniamy przeczytany w roku 2018 tom 4.
Jest o życiu będzie także o śmierci. Album z pracami tragicznie zmarłego fotoreportera Krzysztofa Millera pt. „Fotografie, które nie zmieniły świata” wraz z komentarzami autora oraz ze wstępem Wojciecha Jagielskiego wydała Agora. Jest to druga pozycja czytana na tablecie. Warto, bo czytelnik musi się dokładnie przyjrzeć opisywanym fotografiom. Autor niejako rozszerza kadr, opisuje, co działo się przed uwiecznieniem obrazu i poza kadrem. Wstrząsający jest wstęp przyjaciela Wojciecha Jagielskiego, pełen wyrzutu, ale i zrozumienia. Bardzo ważna pozycja w zeszłorocznym zestawieniu.
Nie każdy umiera tragicznie. Można o śmierci pisać też inaczej: spokojnie i cicho. Taką pozycją jest esej Marcina Wichy, który we wzruszającym ESEJU opisuje śmierć swojej mamy. „Rzeczy których nie wyrzuciłem” (Karakter). Esej ten zasłużenie otrzymał liczne nagrody (NIKE i Paszport Polityki) w roku 2018.
Druga pozycja tego samego autora – „Jak przestałem kochać design” (Karakter), to świetna opowieść o wzornictwie, a także kiczu. Jedyny minus, że przydałoby się wydanie z większą ilością zdjęć. Wiem, wszystkie przykłady można znaleźć w necie. Ja jednak nie przepadam za jednoczesnym czytaniem i wyszukiwaniem informacji o poznanej treści.
Kontynuując wątek krótkich tekstów muszę wspomnieć o „Gugułach” Wioletty Grzegorzewskiej (Czarne), które jednak nie przypadły mi do gustu.
Zachowując krótką formę pozwolę sobie teraz gładko przejść do tematów RELIGIJNYCH: tutaj mam na myśli kilka tekstów zamieszczonych pierwotnie w miesięczniku ZNAK, a wydanych w formie tematycznego minibooka o tytule „Miłość [ale jaka]” (Znak).  Kolejnym minibookiem jest zbiór opowiadań ks. prof. Jana Kracika „Anegdoty niepoświęcone” (Wydawnictwo M), które niestety są, przynajmniej moim zdaniem, kiepskiej jakości. O wiele więcej humoru spotkałem w czytanych w 2017 roku „Relikwiach” mających charakter historyczny.
Ciekawsza moim zdaniem jest za to lektura „Zakaz palenia” ks. Adama Bonieckiego (Znak) zawierająca zbiór „wstępniaków do „Tygodnika Powszechnego”.
Kolejną pozycją związaną z religią jest antologia tekstów dotyczących Bożego Narodzenia, opublikowanych wcześniej w Tygodniku Powszechnym”, która została wydana w atrakcyjnej formie pod tytułem „Do Betlejem” (Tygodnik Powszechny). Jednym z autorów zamieszczonych tam tekstów jest obecny arcybiskup łódzki – Grzegorz Ryś, który jest także jednym z dyskutantów w książce będącej zapisem rozmowy z okazji rocznicy chrztu Polski „Na początku był Chrystus. Rozmawiają Jakub Drath i Janusz Poniewierski” (Znak). Co prawda całość wyszła „tak sobie”, ale część poświęcona sporowi, w jakim obrządku Mieszko I przyjął chrzest i dlaczego nie został świętym jest naprawdę najwyższej próby…
Na zakończenie wątku religijnego, ale pozostając niejako w tematyce ekumenicznej, chciałem przypomnieć o czytanej w analogu wraz z dziećmi pozycji Karoliny Oponowicz książki „Bozie, czyli jak wygląda Bóg” (AGORA). Jest to o tyle ciekawe, że zestawione są obrazy stwórcy, o których opowiadają duchowni: katolicki, prawosławny, protestancki, muzułmański oraz buddyjski. Książka jest przyczynkiem do ciekawej dyskusji z dziećmi o różnych podejściach i definiowaniu dobra, Boga, bogów itp.
Dzięki tej kładce przechodzimy gładko do literatury dziecięcej i młodzieżowej. Tutaj muszę jak zwykle umieścić kilka pozycji. Zawsze pisałem o lekturach czytanych z pierworodnym. W tym roku zacznę jednak od literatury feministycznej, którą czytałem w zeszłym roku z dziesięcioletnią córką. W roku 2018 udało nam się zaliczyć „Damy, dziewuchy, dziewczyny” Anny Dziewitt-Meller (Znak) traktującej o polskich bohaterkach różnych epok, a także sto biografii kobiet „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek” autorstwa Eleny Favilli (Debit). Z pojedynku tych bliźniaczych pozycji w rankingu córki zdecydowanie wygrywa ta druga. Wiele biografii kobiet przedstawionych w książce Falvilii było przyczynkiem do ciekawych dyskusji. Nie wiem co było powodem: może dlatego, że po prostu więcej wiemy o emancypantkach z innych krajów niż naszej ojczyzny? Można się było domyśleć, że nieobca będzie dziecku osoba Michael Obamy, ale naprawdę sporo z tej setki osób moja latorośl znała ze szkoły. Obie lektury łączyło coś ciekawego: każda pokazywała bunt kobiecy na tle epoki czy kraju w którym żyła: jeśli była to Saudyjka, to buntem było prowadzenie samochodu, jeśli murzynka żyjąca w latach 60, to złamanie zasad poprzez zajęcie miejsca w części przeznaczonej dla białych. Obie książki doczekały się drugiej części. W tym roku czeka nas kolejna przygoda.
Pozostając przy literaturze dla dzieci i młodzieży przechodzę teraz do książek przeczytanych z najstarszym synem. Tutaj zacznę od naszej kilkuletniej odysei, czyli kolejnych pozycji autorstwa Davida Walliamsa, który tym razem wziął się za choroby wieku starczego w książeczce „Wielka ucieczka dziadka” (Mała Kurka). Nieraz dzieliłem się już atawistycznymi odczuciami w związku z kolejnymi przeczytanymi pozycjami autorstwa Walliamsa. Cóż, mimo, że „Wielka ucieczka” jest niezła, to myślę, że w przypadku tego autora ryzyko porażki i poczucia niesmaku jest zbyt duże, by kontynuować przygodę z tym autorem. Osobiście na półce nieprzeczytane mam jeszcze jedną pozycję Walliamsa. Myślę, że 2019 rok, to będzie pożegnanie z tym autorem, bo następnych pozycji już nie planuję.
Poza współczesnym Walliamsem udało nam się połowicznie kontynuować lekturę klasyki polskiej literatury młodzieżowej, tj. kolejne przygody Pana Samochodzika Zbigniewa Nienackiego – „Winnetou” przeczytany wspólnie oraz „Niewidzialni” (Liber Novus), którzy są moją osobistą porażką, gdyż 13 letni syn zaczął wspólną lekturę w połowie bojkotować. Niestety, wybiło mnie to z rytmu, bo nie cierpię porzucać książek. No ale cóż, dziecko też ma swoje prawa, więc „Niewidzialnych” ukończyłem sam. Co prawda postanowiłem jeszcze raz podjąć wspólną lekturę kolejnej części, ale to na razie pieśń przyszłości.
Pozostając przy KLASYCE przejdziemy może do lektur dla dorosłych. Mam tutaj na myśli kilka pozycji, które na pewno stały się klasyką literatury światowej. W zeszłym roku przeczytałem krótką powieść „Kronika zapowiedzianej śmierci” Gabriel García Márquez (Muza), Poza tym drugi tom tzw. trylogii amerykańskiej Philipa Rotha – „Wyszłam za komunistę” (Wydawnictwo Literackie). Co prawda bardziej podobała mi się „Amerykańska sielanka”, ale liczę, że planowany w tym roku trzeci tom będzie dla mnie prawdziwą literacką ucztą.
Odchodząc od klasyków, których już pożegnaliśmy, przechodzimy do autorów ciągle żyjących, których dzieła zapisały się w historii literatury XX wieku. Mam tu na myśli pisarza, który opiera się ebookowej rewolucji, czyli Milana Kundery. Jego „Żart” (AGORA) stanowi kolejną pozycję przeczytaną w ramach „Klasyki literatury XX wieku Gazety Wyborczej”. Oczywiście w analogu.
Kontynuując wątek klasyków przechodzimy na rodzime podwórko. Tutaj pragnę podzielić się powieścią pisarza z Wisły czyli Jerzego Pilcha. Wyznam tutaj, że rzadko czytam pozycje wydane w bieżącym roku, czyli tzw. świeżynki. Jednym z wyjątków łamiących tę regułę jest „Żywego ducha” (Wydawnictwo Literackie). Szczerze pisząc zawiodłem się na jednym z najważniejszych autorów. Wydaje mi się, że świetny pomysł na fabułę nie został przez autora wykorzystany. Jednak „Dzienniki” czy wywiady rzeki z udziałem Jerzego Pilcha przypadają mi ostatnimi laty do gustu o wiele bardziej.
Robert Harris jest współczesnym pisarzem LITERATURY POPULARNEJ, którego książki doczekały się licznych ekranizacji. Jego powieść „Monachium” (Albatros) opisująca porozumienia między faszystowskimi Niemcami a Wielką Brytanią, reprezentowaną przez Neville Chamberleina, ma coś z dramatu gabinetowego, jakie kiedyś widzieliśmy w Teatrze Telewizji. Po lekturze myślę, że teatr, byłby o wiele lepszym miejscem dla „Monachium” niż stronice książki.
Zarówno dramat Harrisa, jak i prozę Pilcha czytałem w ramach wakacyjnych lektur. Trzecią był „Król” Szczepana Twardocha (Wydawnictwo Literackie), do którego podchodziłem z rezerwą. Wcześniejsze kontakty z tym pisarzem ograniczały się do wywiadów i okazjonalnych felietonów. „Król” mnie po prostu zachwycił zarówno narracją, fabułą, jak i szczegółowością opisu przedwojennej Warszawy. Opis tła społecznego nieodparcie przywoływał mi pierwszą część „13 pięter” Filipa Springera. Co prawda fabuła przypominała łotrzykowski kryminał retro, ale w ciekawy sposób pokazuje nie tylko kryminalną Warszawę, co na ich tle stosunki polsko-żydowskie

Nie było wyjścia… gdy jesienią wyszła druga część, czyli „Królestwo” (Wydawnictwo Literackie) praktycznie od razu rzuciłem się do lektury. Co prawda zmienił (rozmnożył) się narrator, ale opis tym razem wojennej Warszawy, wydawał się jeszcze bardziej mroczny niż ten z czasów II RP. Twardoch umiejętnie ukazuje napięcia miedzy Polakami i Żydami. Jak zmienia się traktowania siebie nawzajem w obecności okupanta. Nie jest to sielanka. Ciekawi mnie, czy powstanie kolejna część („Bezkrólewie”?), bo czasy powojenne również mają potencjał…
Pozostając przy II wojnie światowej i stolicy pozwolę sobie zatrzymać się na chwilę przy HISTORII, a szczególnie Powstaniu Warszawskim i jednym z najtragiczniejszych momentów tj. wybuchu niemieckiego czołgu – pułapki w powstańczej Warszawie celowo „podrzuconej” przez okupanta. Jego eksplozja spowodowała wielkie straty, nie tylko wśród oddziałów AK, ale także ludności cywilnej. Łukasz Mieszkowski w „Tajemniczej ranie” (W.A.B.), nie tylko pokazuje jak budowano mit wokół tego tragicznego wydarzenia, ale także umiejętnie rozbiera go na czynniki pierwsze. Niestety, to nie jedyny mit zbudowany wokół tego wydarzenia.
Pozostając przy polskiej historii nie mogę nie wspomnieć o moim osobistym cyklu książek tematycznych, który rozpocząłem po obejrzeniu „Wołynia” Wojtka Smarzowskiego i przeczytaniu bogatej w wątki dyskusji na łamach prasy. W 2017 roku były to reportaże Szabłowskiego, a w 2018 książka prof. Motyki „Wołyń’43” (Wydawnictwo Literackie), który nie tylko opisuje historię pogromu na Ukrainie, ale także wyjaśnia zapętlenie konfliktu polsko- ukraińskiego i dekomponuje mity narosłe z obu stron w wyniku tzw. polityki historycznej prowadzonej przez Polskę i Ukrainę. Autor prowadzi nas tym tropem do czasów współczesnych. Niesamowita i ważna analiza stroniąca jednak od opowiadania się po którejkolwiek ze stron.
Historia jest o tyle ważna, że można wyciągnąć z niej wnioski dotyczące teraźniejszości. Przykładem takiej pozycji jest przygotowana książeczka przez Timothego Snydera – „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” (Znak). Pozycja przygotowana ewidentnie dla amerykańskiego czytelnika i pokazująca, jakie niebezpieczeństwa niesie oddanie władzy w ręce ludzi pokroju Donalda Trumpa. Spotkałem się z krytycznymi opiniami na temat tej pozycji , która ma pobieżnie traktować historię lat XX wieku i zbyt naciągać wnioski do czasów teraźniejszych. Myślę jednak, że przynajmniej część diagnoz Snydera jest na tyle trafna, by warto było po nią sięgnąć, choćby w celu zadumy.
Kontynuując wątek historyczny muszę także wspomnieć o lekturze, którą odkładałem od dwudziestu lat. Dopiero protesty pod sądami zawstydziły mnie na tyle, że sięgnąłem po tekst naszej Ustawy Zasadniczej. Myślę, że nasza Konstytucja jest napisana na tyle przejrzystym językiem, że powinien zapoznać się z nią każdy obywatel. Szczególnie polecam słowa preambuły, na które w jednym z wywiadów zwrócił uwagę prof. Wiesław Władyka. Słowa odwołują się do naszej niełatwej historii i przypominają jak trudno było się wybić na wolność i niepodległość.
Nieodłącznym elementem naszej historii oraz tożsamości jest Rosja. Właśnie o niej jest zbiór REPORTAŻY red.Wacława Radziwonowicza „Soczi. Igrzyska Putina. Jak prezydent Rosji zorganizował sobie najdroższe w historii zimowe igrzyska olimpijskie” (AGORA). Opis gigantomanii, powszechnej korupcji, niejasnych powiązań i świata absurdu rodem z Barei. W sumie ciekawi mnie, czy podobna książka napisana o Polakach też by nas tak śmieszyła, jak ta o Rosjanach?
Pozostając literaturze faktu, chciałbym przejść na poletko Kościoła i na zakończenie opisać dwa reportaże: pierwszy jest autorstwa Piotra Krysiaka „Wyspa ślepców” (Deadline), który opisuje aferę pedofilską arcybiskupa Wesołowskiego, nuncjusza Watykanu w Dominikanie oraz podkrakowskiego księdza G., który również był misjonarzem w tym kraju. Przywoził nawet chłopców z Dominikany do Polski i tutaj się nimi zajmował. Krysiak opisuje sprawę od strony mediów, a także zachowania i taktyki ks. G.
Druga książka, to „Zakonnice odchodzą po cichu” Marty Abramowicz (Krytyka Polityczna) koniecznie z dopiskiem „Wydanie specjalne”. Autorka opisuje pozycję i rolę zakonnic w polskim Kościele. Szczególnie interesujące jest, jak siostry zakonne traktowane są przez księży oraz przełożone. Obraz jest szokujący szczególnie, gdy zestawi się go z pozycją, jaką zajmują zakonnice w krajach zachodnich. Zaznaczyłem, że godne uwagi jest „Wydanie specjalne”, bo w nim opisane są reakcje duchownych, przełożonych i mediów (szczególnie związanych słabiej lub mocniej z polskim Kościołem Katolickim) na wydanie pierwsze. Ciekawe są wywiady, jakie autorka przeprowadziła z przełożoną żeńskich zgromadzeń zakonnych.

Tak wygląda pokrótce mój przegląd lektur przeczytanych w roku 2018. Na pewno był on udany i literacko ciekawy. Na miano książki roku zdecydowanie wyrasta „Nasza Klasa” Słobodzianka, której lektura nie tylko zmusiła mnie do głębszych refleksji, co zachęciła do otwarcia osobistego nowego cyklu poświęconego stosunkom polsko-żydowskim w przed- i powojennej Polsce. Liczę, że obecnie nam już panujący rok 2019 będzie równie obfity.